Leżę sobie i patrzę. Obok, po ścianie łazi mucha. Coraz wyżej i wyżej. Słyszę, jak natrętnym brzęczeniem naśmiewa się z autorytetu Newtona i śmiało wędruje po suficie. No, tego już za wiele. Oręż w dłoń i …..? I zamienimy się. Teraz ty poleżysz na grzbiecie. A my, istoty dwunożne – choć z nieco większym rozumkiem – spojrzymy w dół, z twojej niedawnej perspektywy. Jak ? O tym opowie w swoim felietonie Ks. Grzegorz Płaneta . Prócz fotek zamieszczonych w galerii, dokumentujących pasję i zapał, będzie oferta również dla nas – wiecznie młodych. Posmakujmy i takich emocji.
Inny wymiar KKTA, czyli wspinaczka
Tak jest, że trudno zarazić sportem, który uprawiam wyczynowo, choćby w stopniu amatorskim. Wielu podziwia, rozmawia, snuje plany, a kiedy przychodzi co do czego, to zostaję sam… zwieszam linę z góry i wychodzę kolejną drogę na skałkach jurajskich używając jakiejś autoasekuracji, albo przyuczam kolejną osobę, na ile wystarczy jej zapału? Dziś jest już trochę inaczej.
W końcu kilka osób udało się namówić na kurs wspinaczkowy. Trzy lata temu jechałem w Alpy już nie sam – na razie na treking. W następnym roku już wyczynowo – czyli z użyciem specjalistycznego sprzętu – wychodzenie na szczyty pokryte lodowcami. Pojawiają się tam także osoby z Blachowni.
Latem 2009 powstał w mojej głowie – wydawałoby się – szalony pomysł. W domu rodzinnym stała mało zagospodarowana stodoła – a przynajmniej jej część – którą postanowiłem wykorzystać, aby zbudować… ściankę wspinaczkową. No i rozpoczęło się – najpierw sprzątanie – z Piotrkiem Wodo zaczęliśmy od przenoszenie węgla – później pojawiły się kolejne osoby i jakoś już szło. Największym problemem była zmiana dachu – pokryty eternitem – nie za bardzo nadawał się do tego, by inwestować w jego ocieplenie – więc po zdjęciu przybiliśmy dechy i papę. Ocieplenie na zewnątrz, ścianka działowa i wreszcie konstrukcje w środku – pierwsze ściany miały 4.5m. wysokości. Tak rozpoczęliśmy treningi.
Nie przypuszczałem co mnie czeka. W lutym, podczas ferii zabrałem na ściankę kilku lektorów oraz moich uczniów z trzecich klas gimnazjum – zaczęło się oblężenie… Pomieszczenie stawało się coraz mniejsze, coraz bardziej widziałem jego niewystarczalność, coraz więcej, szczególnie młodych ludzi, chciało z niego korzystać.
Więc pomysł jeszcze bardziej szalony od pierwszego – zagospodarować kolejną część stodoły – ale najpierw musiałem postawić tacie garaż. Później postanowiłem podnieść dach na nowej części do 7.5 metra wysokości! Znowu zabawa w budowę i kolejne projekty, oraz przeróbka dotychczasowych ścian (obniżenie o metr i wyposażenie w sufit do wspinania). W efekcie powstała
bulderownia – 3 połączone ze sobą ściany 3,5m wysokie z sufitem i gąbką na podłodze oraz
ścianka i na niej drogi: proste, przewieszone, z okapami. U podstawy ponad 6m łamana na 3 ściany. Wysokie na 7.5m., poprowadzone drogi o różnym stopniu trudności. Możliwość wchodzenia na wędkę i prowadzenia dróg od dołu. Pomieszczenie jest dogrzane i wyposażone w sprzęt.
Dorośli trenują trzy razy w tygodniu. Młodzież musiałem podzielić na dwie grupy: zaawansowaną i początkującą. Jakby i tego było mało, zbiera się grupa dzieciaków, te wchodzą na ściankę tylko w obecności rodziców, bądź wyznaczonego przez nich dorosłego. Tutaj troszkę zabawy – przewieszony mostek wychodzenie po linie, ściance, zjazdy – to eksperymentalna grupa – zobaczę co z tego wyjdzie.
Ja siedzę i się przyglądam, albo idę do domu na kawę. Patrzę na to wszystko i myślę sobie – więcej nic nie buduję… osobiście treningi będę mógł rozpocząć dopiero w styczniu – zalecenie po operacji przepukliny – ale już zacieram ręce…
Cieszy duża grupa ludzi młodych z Blachowni… może teraz czas na starszych niż młodzież KKTA-owców?
x Grzegorz Płaneta