Dzień grozy

„Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak, iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłoni rzekł:
Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!
W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości” (Księga Hioba)

torn_min

Ileż wiary trzeba, ile pokory by zrozumieć zrządzenia ludzkiego losu. Jakże trudno czasem odnaleźć w nieszczęściu Bożą Naukę i przesłanie, że nie do końca jesteśmy władcami ziemskiej krainy. Gdy jej Pan wystawia nas czasem na próbę, jak Abrahama, nie rozumiejąc, odwracamy oczy od prawdy. Później błądzimy, przekraczając czasem granicę rozsądku, jak napotkane pośród powalonych wichurą na kościelnym placu drzew małżeństwo. Mężczyzna, na pozór inteligentny, z beztroską i wyraźnym rozbawieniem ironizował „popatrz modlili się, modlili i co …?” Nic nie zrozumiał. Daj Boże, żeby zdążył. Opodal drugi człowiek, siedzący pośród połamanych gałęzi, z poranionymi rękoma i twarzą zbroczoną krwią. Blachowieńska rzeczywistość powie o nim – z marginesu. Ale ten drugi, mimo słabości charakteru i nałogów stał się w godzinie próby prawdziwym człowiekiem. Uratował dziecko, chroniąc je własnym ciałem. Jakby biblijna przypowieść dziejąca się na naszych oczach. Może takie tragedie są po to, byśmy głębiej zrozumieli sens ludzkiego życia. Byśmy mogli nadać właściwą hierarchię rzeczom materialnym, po których jak w piątkowy wieczór, w ciągu kilku minut pozostały jedynie kupki gruzu.

Tornado, zwane potocznie trąbą powietrzną, spustoszyło naszą i okoliczne gminy. Zniszczyło ogromne połacie lasu i nie oszczędziło zabudowań. Ludzie pozostali dosłownie bez dachu nad głową. Obraz rozpaczy rozpościerał się wzdłuż ulicy Pięknej, w dzielnicy Trzepizury, gdzie ocalały tylko trzy budynki. Blisko pięćdziesiąt uszkodzonych domów można było zliczyć przy ulicy Piastów. Zdewastowane centrum Blachowni, pozbawione pamiętających dzieciństwo naszych ojców drzew straszy pustką. Tam, gdzie był park, pozostał samotnie sterczący konar starej akacji i ponad stuletni krzyż, odrestaurowany w roku ubiegłym. Zaraz po wichurze wznosił się nienaruszony, ponad konarami powalonych pni. Podobnie krzyż zwany Saperskim, stoi wciąż bez uszczerbku pomiędzy lipami, które choć kruche, nie podzieliły losu sąsiednich drzew. Jeszcze zda się słyszeć suplikacje, które z tego miejsca niemal co rok płyną od stóp procesyjnego ołtarza: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie”.

Parafialny kościół ze strąconym hełmem wieży i uszkodzonym dachem ciągle przypomina o nawałnicy. Obrazy tych strasznych chwil można zobaczyć w galerii fotografii, która obok naszej gminy przedstawia zniszczoną Kalinę. Tam zginęło dwoje ludzi. U nas, omalże cudem, nikt nie doznał poważniejszych obrażeń. Utracone dobra materialne, czasem nawet dorobek życia, pewnie uda się odtworzyć. To, co najcenniejsze, jedyne i niepowtarzalne, ludzkie życie – jak powiedział w rozmowie z dziennikarzem ks. proboszcz Andrzej Walaszczyk – zostało ocalone. I mimo bólu trzeba się cieszyć, że tej tragedii opatrzność nam oszczędziła. Ks. proboszcz zwrócił również uwagę na zaangażowanie wielu parafian w niesieniu pomocy poszkodowanym, w usuwaniu skutków wichury i bezinteresownym składaniu datków dla najbardziej potrzebujących. Przyłączamy się do podziękowań składanych przez naszego proboszcza. Jako wspólnota jesteśmy zobowiązani do niesienia pomocy potrzebującym. Większość zdała ten egzamin. Nie brakowało rąk do pracy, a poszkodowani, ze wzruszeniem i łzami w oczach dziękowali zupełnie nieznanym im osobom za materialne wsparcie. Tragedia przebudziła ludzkie sumienia, przypomniała o kruchości życia. Wyzwoliła ofiarność i zwróciła nam uwagę na ponadczasowe prawdy zapisane w księgach Proroków i na kartach Ewangelii. W tydzień po kataklizmie, na niedzielnych mszach świętych, jakby parafian przybyło. Ogromna cena przebudzenia. A demony zła, jak śmiertelny wicher w konwulsjach porażki, zarzuciły pęta zbrodni na sąsiednią parafię i jej proboszcza.

„Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża..” (J 3:6)

Share Button
Ten wpis został opublikowany w kategorii KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz