Wiele lat temu przechodząc obok dworca kolejowego w holenderskim Arnhem ekscytował mnie widok setek rowerów wspartych jeden na drugim. Rzędami czekających na podróżujących koleją właścicieli. Pomyślałem wtedy – żywy pomnik ludzkiej zaradności. Wspomnienie to skryło się w szufladach pamięci i dziś zostało stamtąd wybudzone.
Pomniki zaś, bywają różnorodne. Czasem blisko im do niezrozumiałych brył zastygłej fantazji a czasem wyrastają pośród szarości majestatem ołtarzy. Błysk pamięci zrodził metaforę. Niełatwą do odbioru, bo jakże znaleźć miejsce w sakralnej przestrzeni Ofiarnego Stołu dla tak banalnego przedmiotu, jakim jest rower.
Kolorowe rury ram, błyszczące zimnym niklem pałąki kierownic, wznoszące się rzędem czarne siodełka – oskrzydliły miejsce eucharystii, wyznaczone deską wspartą na rowerowych bagażnikach. Tam zamigotały świece. Spoczęła Księga i zaiskrzyła przez chwilę bladym złotem jesiennego słońca czara ofiarnego kielicha. Ołtarz wsparty na rowerach. I rowery jak strażnicy Arki Przymierza, stojący przy jego boku. A obok, … a przed nim? W chłodzie październikowego popołudnia – ci, którzy na nich tutaj dotarli. Pełni zadumy i melancholii. Ważący wspomnienia, kreślący plany.
Stanęliśmy złączeni modlitwą, by podziękować Bogu za sezon wypraw i radość z przeżywania wzruszeń, które płynęły ku nam wraz z obrazami przestrzeni dalekich i bliskich, ścielących się wzdłuż przejeżdżanych ścieżek. Zaprosiliśmy tej niedzieli, zamykającej letni sezon rajdów i rowerowych włóczęg, przyjaciół z Częstochowy, wraz z ich a także i naszym przewodnikiem i wielkim miłośnikiem kolarskiej turystyki – p. Andrzejem Siwińskim . Wypełniliśmy przestrzeń okrytej chmurnym niebem świątyni, rozpostartej u bram lasu, radując się wspólnotą. Bo wspólne przeżywanie to dewiza działań Katolickiego Klubu Turystyki Aktywnej, który jest dla wszystkich otwarty i przyjazny.
Celebrujący przy polowym ołtarzu Eucharystyczną Ofiarę ks.Jacek, nasz klubowy przyjaciel i zarazem wytrawny kolarz pobudził serca intencją modlitwy. Dzięki niej wspomnieliśmy tych, którzy z p. Andrzejem kiedyś wędrowali a dziś przemierzają niebiańskie krainy. Popłynęły prośby o zdrowie dla tych, których choroba zatrzymała w domach. Prosiliśmy Pana by sił i zdrowia starczyło nam na kolejny sezon. By móc taką jak dziś grupą, wspartą o dziesiątki nowych, może młodych twarzy ruszyć w Boży Świat. Na czele z p. Andrzejem i ks. Jackiem. Prośby i marzenia. Wierzymy, że zostaniemy wysłuchani, choćby tak, jak w tym roku, gdy pogoda nie zepsuła nam praktycznie żadnych planów. Za to dziękujemy Ci Boże. I obiecujemy, że będziemy wciąż pokazywać jak można sycić się pięknem świata i rozwijać własną osobowość. Pokazywać i prowokować do aktywności. Tak jak dziś, gdy zwartą, ponad trzydziestoosobową grupą, przemierzyliśmy główne ulice Blachowni. A później, skrywając się w leśnych ostępach chłonęliśmy piękno jesiennych klimatów. Karmiąc tym urokiem dusze i myśląc, choćby przez chwilę, o potędze i mądrości Stwórcy. Tak ponieśliśmy do niebieskich bram modlitwę drogi. Bo przecież różnie można się modlić, o czym wspomniał w homilii ks. Jacek, nawiązując do mszalnego czytania. Przed rozstaniem przyjęliśmy zobowiązanie złożone na ręce p. Andrzeja, że wiosną zorganizujemy kolejną wycieczkę. Wiodąca jego szlakiem w okolice Olesna, by tam odwiedzić piękne drewniane kościółki, będące ozdobą tej ziemi.
Dzięki gościnności p. Leszka Normana, miejscowego leśniczego, któremu z tego miejsca serdecznie dziękujemy, można było ten niebanalny dzień zakończyć radosną biesiadą przy ognisku. Rowerzyści są ludźmi pełnymi optymizmu i pogody ducha, więc nie obyło się bez śpiewów i śmiałych planów na przyszły sezon. Nawet aura kolejny raz sprostała zadaniu i zachodzące słońce rozświetliło krąg biesiadników. Zza ogrodzenia wyjrzał bocian, symbol wiosny, polskości, rodziny. Biedny ptak, chorując spóźnił się na odlot i tak już tutaj przezimuje. Nam, mimo smutku rozstania, dał swym widokiem trochę radości. Przecież znów przyjdzie wiosna i znów się rozkręcimy. A dziś, dziękuję Wam kochani, że przyjechaliście do nas – do Blachowni. Choć temperatura prawie zimowa a dzień krótki. Przyjaźnie jednak są mocniejsze od przeszkód i ludzkich słabości. I za to i za modlitwę, jesteśmy wam wdzięczni.