Jeden z najkrótszych dni w roku, chłód, mgła, i mżący o poranku deszcz nie przeszkodziły w spacerze ścieżkami Rezerwatu Krajobrazowego Lasy nad Górną Liswartą. By zaspokoić zróżnicowane oczekiwania co do długości i trudów wędrówki, zaproponowane zostały dwa warianty : krótszy liczący 23 kilometry i dłuższy, który w ostatecznym rachunku wymagał pokonania blisko 44 kilometrów. Ślady przejścia obu tras można prześledzić na mapach (odpowiednio dla 23 km i 43 km) oraz zapoznać się z raportami zapisanymi w urządzeniach GPS (23 km i 43 km). Nieznaczne przedłużenie drugiego wariantu, było spowodowane koniecznością rezygnacji z zamiaru „przedarcia” się bezpośrednio z północno-zachodniej rubieży Łąk Kochanowickich do rezerwatu cisów. Zmusiło nas do tego rozlewisko leśnego potoku, które obchodziliśmy unikając bagien i podmokłego lasu. Tym niemniej, warto było wejść w to uroczysko, które o innej porze roku będzie praktycznie niedostępne. Nim doszliśmy tutaj – na krawędź śródleśnych łąk, przystanek przy Żelaznym Moście, po którym biegnie linia kolejowa Magistrali Węglowej Śląsk – Porty, podzielił 25-cio osobową grupę w ślad za decyzją o wybranym wariancie spaceru. Dla krótszej drogi było to miejsce oznaczające początek powrotu do Blachowni. Idący dalej mieli okazję przyjrzeć się bliżej żyjącym w naturalnym środowisku i podlegającym ścisłej ochronie cisom, a także wyczytać sporo przyrodniczych ciekawostek z nowo osadzonych tablic informacyjnych, ustawionych wzdłuż ścieżki przyrodniczej biegnącej przez „Rezerwat Cisy nad Liswartą”. Stamtąd, już zgodnie z palem, przeszliśmy przez morenowe wzgórza zwane Kaczymi Górami, by kolejno przez Jezioro i Cisie powrócić do Blachowni. Oprócz myśliwych byliśmy chyba w tym dniu jedynymi gośćmi tych leśnych ostępów. Mogłoby się wydawać, że przy takiej aurze i porze roku, dzień powinniśmy uznać za stracony. Cóż bardziej błędnego. Gdy opadłe liście odsłaniają rozłożyste pnie i konary, a w poszyciu kwitną kolonie mchów, surowy majestat lasu tchnie niezwykłą atmosferą, tworząc w szarości mgieł scenerie mogące towarzyszyć bajkowym opowieściom lub ilustrować stronice literatury fantasy. Trudno tę plastykę i subiektywne wrażenia dokumentować fotografią, choć mimo sporych ograniczeń technicznych, galerie zostały przygotowane. Reasumując wrażenia, pozostało przekonanie, Tam warto było być.
Prezentujemy również krótki klip filmowy autorstwa Roberta Bisia
Korzystający z nawigacji turystycznej GPS mogą pobrać pliki ze śladami tras : 23 km i 40 km, by ewentualnie powtórzyć taki spacer