Przed rokiem z dumą pisałem : „KKTA zdobywa alpejskie szczyty”. Później były kolejne trzy oraz czterotysięczniki i skute wiecznym lodem granie i przełęcze. Była trudna próba wspinaczki na Mont Blanc, zwany czasem „dachem Europy”. Ale na krańcu naszego kontynentu, na pograniczu głównego łańcucha Kaukazu jest jeszcze wyższa góra – Elbrus, licząca 5 642 m n.p.m. Zrodziło się nowe wyzwanie i marzenie do spełnienia, które właśnie teraz staje się z dnia na dzień rzeczywistością. Nasi przyjaciele są dziś u stóp tego wielkiego, wygasłego wulkanu. Życzymy im sprzyjającej pogody, odporności fizycznej, psychicznej, niewyczerpanych zasobów energii i Bożej Opieki w drodze aż na szczyt.. Prosimy Stwórcę, by zamiast doświadczać naszych przyjaciół surowością potęgi gór, pozwolił ujrzeć im ich piękno i majestat. Pamiętamy o Nich, czekając na powrót i reportaż z wyprawy. Tymczasem otrzymuję od ks. Jacka zdawkowe SMS-y relacjonujące skrótowo wydarzenia, które publikuję chronologicznie poniżej.
28 sierpnia godz. 08.28 – W 9 godzin (z Warszawy do Tereskol) dotarliśmy pod Elbrus. Dziś Jacek Teler na dole załatwia wszelkie pozwolenia, a nas wygonił na 3 500 (aklimatyzacja). Teraz jesteśmy gdzieś na 3 tys, przy wodospadzie. Pozdro, grupa 6 osobowa – jak chcesz Kris, to możesz dawać te info na KKTA
29 sierpnia godz. 10.39 - Wczoraj zeszliśmy do bazy. Kolacja w stylu kaukazkim. Zakupy na 4 dni akcji górskiej i dziś już w drodze do stacji Mir. Zostało jeszcze 500 m. Noc w namiotach… Z Bogiem
30 sierpnia godz. 11.20 - Noc na wysokości 3 500, właściwie bez namiotu, miedzy skałami.Dziś rano Msza św., chińskie śniadanie i podejście do stacji Prijut. Godz. 13.0 stacja Prijut 4 170 m n.p.m. Jutro do skał Pasuchowa. Pozdrawiam cała grupa i ks. Jacek
31 sierpnia godz. 10.39 - Ciężka noc z powodu choroby wysokościowej. No cóż, takie jest życie. Rano wyruszyliśmy na skały Pastuchowa. 3 godz. ciężkiego podejścia i jesteśmy na 4 800. Bateria mi siada, więc przez dwa dni nie będzie wiadomości.
01 września godz. 12.17 – Jesteśmy na trawersie, wysokość 5 100 m n.p.m. – to wszystko aklimatyzacja. Bogdan, Marek, Robert i ja doszliśmy aż tutaj. Kasia z Jackiem Telerem całkiem na dole. My dziś dalej śpimy na 4 170
02 września godz. 16.20 - Noc przyniosła małe opady śniegu. Na razie małe zmartwienie. Mamy nadzieję na poprawę pogody. Dziś rano kapitan (Jacek) kazał nam zjechać kolejką do Terieskol. Jak to w Azji, nic nie chodzi jak im się nie chce, więc ze stacji Prijut przyszło nam drałować w niżu. Jednak „zlitował się” (200 rubli od głowy) nad nami kierowca Kamaza. Plecaki do kabiny a my na pace. Przy nachyleniu 35 st powoli zjechaliśmy do ruskiego Chamonix. Zawtra nazad na wierszinu. Z Bogiem
04 września godz. 6.03 - Wiatr 40 km/h, temp -18st C , odczuwalna -20. Rano, wymarsz z zamiarem ataku na szczyt. Zimno, szybko, i jakoś tak nie fajnie. Ja doszedłem po raz drugi na ponad 5 000 m i na tym się skończyło. Góra mnie pokonała. Teraz wiem co to znaczy w wysokich górach te 100 czy 500 m. Jacek T. i reszta poszli dalej. Życzę im powodzenia.
06 września godz. 14.26 - Marek, Bogdan, Robert i Jacek dotarli w 7 godz. na Elbrus Zachodni 4.IX. Krótko mówiąc, maraton dla wyczynowców. Jacek T. przed atakiem przewidywał miedzy 8 a 9 h. Wszystko zależało od warunków pogodowych.Mimo tego, kondycja jest tu na 1 miejscu. Więc kto chce zdobywać Górę Wiatrów niech zaczyna ćwiczyć od dziś. Może kiedyś tu wrócę …