W Wysokie Tatry do Starego Smokowca – 06.08.2016 r.

Po spacerach w niezbyt wysokich górach, przyszedł czas na wycieczkę w Tatry. Oczywiście i w tym wypadku można było wybrać wariant zbliżony do beskidzkich ścieżek, ale dla miłośników wspinaczki po skalnych, eksponowanych półkach, z łańcuchami i drabinami, też coś mogło się znaleźć. Większą różnorodność i mniejszy tłok na szlakach znajdziemy po słowackiej stronie Tatr i dlatego to właśnie tam zdecydowaliśmy się udać. Jednym z najstarszych ośrodków turystycznych tego regionu jest Stary Smokowiec, stanowiący centralny punkt dla turystów wyruszających i wracających z górskich eskapad.  Dla nas stanowił przede wszystkim miejsce zbiórki do powrotu, gdyż autobus oczekiwał w centralnej części miasteczka, nieopodal stacji kolejki podtatrzańskiej. Wyruszający na szlaki przed Smokowcem – w Tatrzańskiej Łomnicy, czy w Tatrzańskiej Leśnej, również mieli taką możliwość.

Stary Smokowiec i jego okolice były również przed pięcioma laty celem naszego wyjazdu, odnotowanego na klubowym blogu. Warto wrócić do tego wpisu, gdyż zawiera on szczegóły, materiały i odnośniki, które pozostają wciąż aktualne. Sięgając pamięcią do 2011 roku, staje przed oczyma obraz mgły, mżawki, deszczu, a mimo to wspomnienie widoków wyłaniających się na chwilę spoza chmur, tym bardziej prowokowało do odwiedzenia po raz wtóry tej pięknej krainy. Liczyliśmy, że tym razem aura zrekompensuje nam te niedostatki. Niestety, nadzieje pozostały złudne, a pogoda pod koniec wędrówki była jeszcze gorsza, niż przed pięcioma laty. Pozostaje ufać, że gdy przyjedziemy do Smokowca po raz trzeci, zastaniemy piękne słońce i zrealizujemy ambitniejsze plany, ciesząc oczy niezapomnianymi widokami grani Wysokich Tatr. Mimo tych przeciwności udało się licznej grupie dotrzeć do Zbójnickiej Chaty w Dolinie Staroleśnej,  kilkanaście osób przeszło przez Rohatkę i Polski Grzebień, a kilka wyruszało na szlaki z Tatrzańskiej Łomnicy. Zakładając pogodową niepewność, zaproponowałem przed wyjazdem kilka tras o mocno zróżnicowanej długości i skali trudności. Ich opisy zostały wygenerowane ze słowackiej interaktywnej mapy turystycznej Hikeplanner, której funkcjonalność, po prostej rejestracji użytkownika, daje możliwość wskazania w menu kontekstowym myszy miejsca startu, punktów pośrednich i miejsca końca trasy, by w końcowym poleceniu wyświetlić finalny raport. W ten sposób można było również samemu – co może się przydać na przyszłość,  planować różne kombinacje przejść. Dla wzbogacenia wiedzy topograficznej wskazanym jest rzut oka jeszcze na tę mapę.

Biorąc pod uwagę różnorodność oczekiwań oraz zmienność aury, jaka towarzyszyła przedwyjazdowym prognozom, zaproponowałem do rozważenia przedstawione poniżej projekty tras.

1. Z Tatrzańskiej Łomnicy do Smokowca – ok. 10,5 km, podejść 485 m, czas przejścia ok 4 godzin (można nieznacznie wydłużyć idąc do Chaty Zamkowskiego). Szczegóły tutaj.

2. Z Tatrzańskiej Leśnej przez Dolinę Staroleśną do Zbójnickiej Chaty i powrót do Smokovca – ok. 18,5 km, podejść 1 100 m, czas przejścia ok. 8 godzin. Szlak średnio trudny technicznie, z pięknymi widokami wynagradzającymi przejście Doliny Staroleśnej w obu kierunkach. Szczegóły tutaj.

3. Ze Smokovca do Rajnerowej Chaty – ok. 10 km, podejść 600 m, czas przejścia ok 4 godzin (można nieznacznie wydłużyć idąc do Chaty Zamkowskiego). Szczegóły tutaj.

4. Ze Smokovca przez Polski Grzebień – ok. 22,5 km, podejść 1 600 m, czas przejścia ok. 9,5 godziny. Szczegóły tutaj. Trasa trudna, wymagająca dobrego przygotowania fizycznego i odporności na ekspozycje.

5. Ze Smokowca przez Czerwoną Ławkę (Przełęcz Priecne Sedlo) – ok. 24 km, podejść 1 700 m, czas przejścia ok. 9,5 godzin. Szczegóły tutaj. Trasa bardzo trudna. Przejście przez przełęcz zwaną „Czerwoną Ławką ” jest klasyfikowane jako jedno z najtrudniejszych tatrzańskich fragmentów turystycznych szlaków. Podobnie jak wariant poprzedni, wymaga dobrego przygotowania fizycznego, optymalnych warunków i odporności na ekspozycje. Dodatkowym obciążeniem jest jednokierunkowość szlaku od „Czerwonej Ławki” do Zbójnickiej Chaty.

W sferze niezrealizowanych marzeń pozostaje znów „Czerwona Ławka”, która prowokować będzie do kolejnego przyjazdu – może za rok. Można byłoby taki projekt zrealizować w ten sposób, że autobus czekałby swoje 9 godzin na parkingu w Smokowcu na wracających pętlą tras na miejsce startu, a w drodze powrotnej zabrałby z miejscowości Tatranska Javorina osoby, które zamiast na Czerwoną Ławkę, poszłyby ze schroniska Tery’ego zielonym szlakiem przez Lodową Przełęcz. Miejmy więc nadzieję, że wówczas trafimy na pogodę lepsza niż ta, która budowała scenerię fotografii prezentowanych poniżej w autorskich galeriach.

smokovec__2016_min

Raportując wydarzenia z tego wyjazdu, nie sposób nie odnieść się do niezwykle miłych okoliczności jakie dotknęły mnie bezpośrednio. Z okazji zbliżającego się dziesięciolecia funkcjonowania Katolickiego Klubu Turystyki Aktywnej, zostałem obdarowany niezwykłą życzliwością wyrażoną słowem i upominkiem. Nie skrywam zaskoczenia tym faktem i radości, jaką mi sprawiliście, choć zawsze takie sytuacje rodzą zakłopotanie i niepokój. Czy sprostam pokładanym we mnie oczekiwaniom ? Czy potrafię wyjść naprzeciw różnym upodobaniom i możliwościom ?. Obiecuje, że będę się starał, mając nadzieję, że sił, zdrowia i czasu wystarczy. Jak zacznę wątpić, spojrzę na niezwykły kolaż twarzy i postaci. Na ponad dwieście sylwetek przyjaciół, przywołanych z fotografii odległych i bliskich. Przyjaciół, których nie mogę zawieść. Z którymi chciałbym wciąż przeżywać ekscytacje pięknem świata, poznawanego pasją wspólnego wędrowania. Bożego Świata, do którego bramy otworzył nam ks. Jacek, budując zręby i ideę Katolickiego Klubu Turystyki Aktywnej. Chciałbym, by nam wszystkim, te niegdyś ulotne obrazki, stworzyły więź wspólnoty, bo przecież tak podejmujemy przedsięwzięcie zwane KKTA. Dzięki pracy i życzliwości Basi i Piotra będziemy mogli sięgając tutaj, choć wirtualnie, ale znów być razem.  Powspominać i pomarzyć o przyszłości. A dziś, proszę przyjmijcie Kochani raz jeszcze z serca płynące słowo dziękuję.

Czytaj dalej

Opublikowano Sport i turystyka | Komentowanie nie jest możliwe

Multi Orbita 23-24.07.2016 r.

Kto tak lubi, mógł wsiąść na rower i „poorbitować” wokół Częstochowy. Podobnie jak w latach ubiegłych, Krzysztof „Krzara” Arabas, pomysłodawca i organizator imprezy, zaprosił na rowerowe 24 godziny „na pedałach” (lub jak kto woli krócej), spędzone na pętli prowadzącej drogami wokół Częstochowy, a przebiegającej między innymi przez Blachownię. Kilku klubowiczów pokazało się na tej imprezie, czego dowodem jest dokumentacja fotograficzna i rejestr przebytej trasy dostępny na stronie internetowej Częstochowskiego Forum Rowerowego, gdzie począwszy od zaproszenia, w chronologicznym porządku zamieszczane zostały wszystkie informacje dotyczące Multi Orbity. Trasa pętli o długości 100 km była niemal identyczna z tą, z ubiegłego roku. Najistotniejsza zmiana to odwrócenie kierunku jazdy.

Tak jak w roku ubiegłym zaprosiłem w imieniu Krzysztofa klubowiczów oraz przyjaciół  czujących się na siłach na pokonanie choćby jednego kółka. Zaproszenie podjął Witek i Tomek i choć nie wszyscy zdążyli na oficjalny zapis do grona sponsorowanych uczestników, na pewno nie żałowali decyzji, by potowarzyszyć tej imprezie i znaleźć się pośród pasjonatów „rowerowego szaleństwa”. Życzliwość i serdeczność Krzysztofa wobec KKTA,  odbieram zawsze z wielką satysfakcją. Tym większą, że zdaję sobie sprawę z ogromu wysiłku i organizacyjnego profesjonalizmu, jaki wkłada corocznie w przygotowanie Orbity. A tegoroczna Orbita została przygotowana z jeszcze większą starannością i dopracowaniem wszelkich szczegółów, co przełożyło się na zadowolenie uczestników, którzy dzięki temu mogli sprostać swoim marzeniom, osiągając „życiówki” i pokonując własne słabości. Za cały ten trud i poświecenie dla nas – rowerzystów, serdecznie Krzysztofowi dziękujemy.

Moje zamiary zostały zrealizowane, a całkowity przejechany dystans jednej pętli, plus dojazd i powrót z Kamyka to 146 km. Zaledwie, bo rekordziści zaliczyli 600. Może za rok, jak starczy sił, pojawi się towarzystwo do wyjazdu przed świtem i nie trzeba będzie jak w tym roku wracać wcześniej, uda się wykręcić co najmniej ze dwie pętle. Dziękuję Witkowi i Tomkowi za wspólną jazdę.

multi_orbita_2016_min

Opublikowano Informacja, Sport i turystyka | Komentowanie nie jest możliwe

Liswarciańskiem Szlakiem Rowerowym – 17.07.2016 r.

Lokalna Grupa Działania „Zielony Wierzchołek Śląska” zaprosiła w niedzielę 17 lipca zwolenników aktywnego relaksu na rajd Liswarciańskim Szlakiem Rowerowym z Krzepic do Wąsosza Górnego. Trasa licząca ok. 35 km prowadziła przez : Krzepice – Zbrojewsko – Danków – Troniny – Szyszków – Zbory – Popów – Brzózki – Wąsosz Górny. Szczegóły i dokumentacje fotograficzną można znaleźć na stronie internetowej Stowarzyszenia.

rajd_lsr_17.07.2016W imprezie uczestniczyła również dość liczna grupa rowerzystów z Blachowni. Tym razem nie stanęły na przeszkodzie wyjazdy w góry, a sprzyjająca pogoda pozwoliła na dojechanie do Krzepic (ok. 33 km) i powrót z Wąsosza Górnego (ok. 46 km) rowerem.  Jak zwykle bywa z imprezami organizowanymi przez „Zielony Wierzchołek Ślaska”, doskonałe przygotowanie rajdu pozwoliło interesująco spędzić niedzielę, pośród dawno niewidzianych przyjaciół i powrócić z bagażem ciekawej wiedzy historycznej o miejscach, które odwiedziliśmy. Jak do tego dołożyć jeszcze smakowity grill w Wąsoszu i starannie wydane broszury i mapy opisujące Liswarciański Szlak Rowerowy, nikt z nast nie żałował tych przejechanych w sumie 114 kilometrów. Dla chętnych do powtórzenia tej trasy, mapa dojazdu i powrotu do Blachowni jest dostępna tutaj. Ślad trasy wzdłuż biegu Liswarty pokrywa się z niebieską ścieżką rowerową Szlaku Liswarciańskiego, dla którego track można pobrać tutaj.  Dostępne są również do pobrania tracki dla dojazdu do Krzepic i powrotu z Wąsosza.

Zaproszenie na rajd spotkało się z szerokim odzewem, o czym można się przekonać oglądając zdjęcia zamieszczone w galerii fotografii, która jest dostępna po „kliknięciu” w obrazek zamieszczony poniżej.

lgd_lsr_2016_min

Opublikowano Sport i turystyka | Komentowanie nie jest możliwe

Z Vratnej na Małą Fatrę – 02.07.2016 r.

Niemal dokładnie trzy lata temu wędrowaliśmy szlakami Małej Fatry, podziwiając malownicze Diery i masyw Rozsuteców. Tym razem wybraliśmy się nieco dalej na południe, gdzie wznoszą się najwyższe szczyty Małej Fatry, zwanej tutaj Krywańską. Punktem docelowym i zarazem miejscem postoju autobusu, był parking położony w sąsiedztwie Chaty Vratna. Samego schronisko, po niezwykle silnej nawałnicy, która nawiedziła tę okolicę dwa lata temu, jeszcze nie wyremontowano, ale parkingi przy wyciągu, punkty gastronomiczne i szlaki turystyczne zostały przywrócone do użytkowania.  Stamtąd wyruszyliśmy w kierunku Wielkiego Krywania, aby zrealizować zamierzenie podjęte już przed trzema laty. Pomoc w planowaniu trasy spaceru stanowiła dostępna w internecie mapa, której przekaz można było uzupełnić otwierając, interaktywny arkusz innej mapy, na której szlaki wrysowano z większą precyzją. Korzystając z niej poprzez wybór z prawego menu opcji Hikeplanner, można było samodzielnie wskazać początek, koniec i pośrednie węzły trasy (prawy klawisz myszy – menu kontekstowe), by w finale uzyskać precyzyjny opis i profil. Wygenerowane w ten sposób raporty zamieściłem w opisie wyjazdu, sugerując jak zwykle różne opcje spacerowych pętli. Rozpoczynając wędrówkę ze Starej Doliny zasugerowałem trzy, jak zwykle zróżnicowane długością i trudnością okrężne pętle, których profile wysokościowe, nałożone na wspólny wykres, można zobaczyć tutaj.

  •  Trasa liczącą ok 19 km, przy sumie podejść 1 554 m i czasie przejścia ok 8 godzin, prowadząca na grzbiet masywu Wielkiego Krywania. Szczegóły wygenerowane z mapy Hiking.sk są dostępne pod tym linkiem.
  •  Trasa liczącą ok 15,7 km, przy sumie podejść 1 264 m i czasie przejścia ok 6 godzin i 45 minut, różniąca się od wariantu pierwszego bezpośrednim podejściem żółtym szlakiem ( nie ma go oznaczonego na mapie turystycznej) z węzła Chrapaky na sedlo Bublen. Szczegóły wygenerowane z mapy Hiking.sk są dostępne pod tym linkiem.
  • Trasa liczącą ok 9,6 km, przy sumie podejść 952 m i czasie przejścia ok 4 godzin i 45 minut, prowadząca pod szczyt Wielkiego Krywania,  a później zejście do Vratnej dość stromym stokiem wzdłuż linii wyciągu. Szczegóły wygenerowane z mapy Hiking.sk są dostępne pod tym linkiem.

Jak widać na mapach, można było te propozycje modyfikować, bądź tworzyć własne projekty. Taka sytuacja miała miejsce, choć z największym zainteresowaniem spotkała się opcja druga. Wysiłek stromego podejścia na grzbiet Wielkiego Krywania został nagrodzony pięknymi widokami, sięgającymi aż po beskidzkie i tatrzańskie pasma. Pogoda dopisała, więc z radością, nie spiesząc się, można było wędrować i podziwiać rozległe pejzaże. Jednak, nie zawsze góry są tak łaskawe. Nawet te niewysokie, jak fatrzańskie szczyty. Już na podejściu z doliny głębokie parowy po rwącym potoku z naniesionymi stertami kamieni i porzuconymi mocą wartkiej wody pnie drzew tarasowały przejście. Wyobraźnia podpowiadała jak wielka mogła być siła tego żywiołu. Dzisiaj pozostały po nim już tylko skromne ślady, które czas zaciera także w ludzkiej pamięci. Nieco dalej, spoglądając z Krywańskiej Grani na wypiętrzony masyw Wielkiego Rozsuteca, również wspomnienie sprzed trzech lat obudziło niepokój, który wtedy miał miejsce po uderzeniu pioruna w sąsiadującą ze szlakiem skałę. Na szczęście nic poważnego wówczas się nie wydarzyło. Jednak nie zawsze tak bywa, czego świadectwem są zastane na symbolicznym cmentarzyku ofiar gór skromne tabliczki, z lakoniczną informacją o tych, których na Małej Fatrze spotkała śmierć. Spośród wielu i taka treść epitafium – trzydziestoletni mężczyzna i ośmioletnia dziewczynka o tym samym nazwisku pod lipcową datą. My przed trzema laty zeszliśmy z Rozsuteca. Oni już nie zdążyli. I takich było więcej. Obok duża tablica z kilkunastoma osobami o tym samym nazwisku Muran i data 18.06.1848 – ofiary powodzi. A internet dopowiedział resztę. Cóż, czasem trzeba zamyślić się chwilę nad potęgą przyrody i kruchością ludzkiego istnienia. Darować modlitwę tym, których Pan zabrał z górskich ścieżek na niebiańskie połoniny i dalej kochać góry, podziwiając ich piękno i odnajdując w potencjalnym chaosie urwisk, grani, piarżysk i stoków harmonię Bożego Świata, w którym człowiek jest tak gospodarzem, jak i maleńką cząstka jego bytu.

m_fatra_2016__min

Czytaj dalej

Opublikowano Sport i turystyka | Komentowanie nie jest możliwe