Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę 26.08.2007 r.

Spoglądamy na korowody barwnych postaci zmierzających pod Jasnogórski Szczyt. Idą z Warszawy, Krakowa, Wrocławia. Z daleka, by przez kilkanaście dni w spiekocie i w strugach deszczu pielgrzymować. Są wśród nich wielopokoleniowe rodziny i ludzie samotni. Pątnicze szlaki przecinają polską ziemię, złoconą sierpniowym słońcem. Idą, bo tradycja każe im porzucić codzienne obowiązki i w mozole pokonać nierzadko kilkaset kilometrów. Czy to tylko tradycja, jak usłyszałem niedawno z ust młodego człowieka – „obywatela świata” i przyzwyczajenie, że co rok trzeba iść ? Czy to tylko chęć pokazania siebie w dobrym towarzystwie i spędzenia wolnego czasu w niebanalny sposób? Nie. Bo jaki byłby sens tej drogi.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERAmov1

Możemy być szczęśliwymi katolikami, gdy spoglądając przez okna naszych mieszkań dostrzegamy na horyzoncie sylwetkę Jasnogórskiego Klasztoru. Blachownia, to prawie przedmieścia Częstochowy. Możemy się cieszyć, że niemal każdego dnia, gdy zechcemy, staniemy do Apelu w domu Jasnogórskiej Maryi. Może dlatego i my powinniśmy parafialną wspólnotą stanąć w szeregu tysięcy innych pątników przed tronem Tej, co z Jasnej Góry wyprasza łaski i daje nadzieję. Tak co rok stajemy, manifestując przywiązanie do wiary ojców i ponawiając Królewskie Śluby Jana Kazimierza. Dzień naszego pielgrzymowania wyznacza święto Matki Bożej Częstochowskiej, obchodzone od 1904 roku w dniu 26 sierpnia. Tego roku stanęliśmy w niedzielny poranek w progach parafialnej świątyni by po Eucharystii wziąć ze sobą całodzienny bagaż i ruszyć w drogę. Do Częstochowy, na Jasną Górę. Blisko 650 osób w pogodny, spokojny dzień poniosło przeróżne intencje. Różańcową modlitwę dzieliły pieśni maryjnej drogi. Krok za krokiem, trójkami, czwórkami, szlakiem wyznaczonym przez logikę sznurka dzielącego szlak na te część naszą, bezpieczną i to, co pozostało, pokonywaliśmy spoglądając co chwila w przestrzenie własnej duszy. Tam na jej dnie, jak w plecaku ciążącym na ramionach – prośby i słowa podzięki. Czy wysłucha ? Zrozumie ? A może Maryja ma dla mnie inny sens życia. Może jest tak, że troski i oczekiwania, z którymi idę, są niczym wobec planów Bożej Opatrzności. Myśli wypełniały przestrzeń pól ścielących się wokół długiego łańcucha pielgrzymich postaci. Słowa modlitwy i dźwięk pieśni budził podrywające się ponad trawy ptaki. Ludzkie twarze, pomimo zmęczenia przebytą drogą i upałem dającym się we znaki tego dnia, nie poszarzały. Gościł na nich uśmiech i spokój spełnienia ważnej posługi. To skromne dary, które pośród innych ponieśliśmy do maryjnego sanktuarium. W czasie Pontyfikalnej Sumy można było dostrzec jak wielu z nas przystąpiło do Stołu Pańskiego. To kolejny dar. Eucharystyczna wspólnota ludzi wiary. Na co dzień żyjących obok. Zamkniętych wokół własnych trosk. Dziś idących razem, szepczących te same słowa modlitwy, stojących obok siebie na jasnogórskich błoniach. Niechby to pielgrzymie spotkanie wyzwoliło w nas wrażliwość na drugiego człowieka, na sąsiada, którego do dziś nie znaliśmy. I gdy wracać będziemy idąc w cieniu jego postaci pomyślmy jak o ewangelicznym bliźnim, który cierpi tak jak ja. Który pragnie poczuć dotyk miłości drugiego człowieka. Będziemy lepsi – przyrzekaliśmy. Wsłuchując się w homilię kardynała Józefa Glempa po raz kolejny dotarło do nas posłanie o Bożej mądrości. Ks. Prymas powiedział :” Bóg obdarzył człowieka rozumem i wolną wolą, przez co nabrał niezwykłej godności. Bóg go stworzył na swój obraz i swoje podobieństwo. Co więcej, zaprosił go do czuwania nad światem, jakby rozłożył część swego czuwania na ludzi …” Więc to nasza wola, wolna od przymusu i boski pierwiastek ukryty w tajemnicy człowieczeństwa, przywiodły nas tutaj. Podnosimy głowy sięgając oczyma ponad mury okalające klasztorne budynki i szepczemy: przyrzekamy. Tylko czy będziemy pamiętać. Może w chwili trwogi, gdy usta skrzywione grymasem bólu, oczy niepewne przyszłości, serce łomoczące jak potargany łach na wietrze, sumienie przeszyje ból niepamięci. Strach ciemnej godziny. Może późno. A płomień życia tli się jeszcze i migocze w rytm modlitwy: „Pod Twoja obronę uciekamy się Świętą Boża Rodzicielko…” Ona znów wysłucha. Obróci swe mądre oczy, które spoglądają z Jasnogórskiej Kaplicy i przypomni swemu Synowi o naszym pielgrzymowaniu. O tych ścieżki wydeptanych wiarą, zroszonych potem. Obolałych nogach, grzmiącym w skroniach pulsie życia. Wróci spokój i nadzieja, że doszliśmy do celu, że odnajdziemy w końcu szczęście. Gdy dzień chylił się ku zachodowi powróciliśmy w progi naszej parafialnej świątyni by gromkim hymnem Magnificat podziękować za łaski, które przyniósł nam pątniczy trud. Wracając było nas mniej, choć sercom jakby ubyło lat. Modlitwa i radosne śpiewanie na chwałę Pana dodawało sił. A tych zdało się być jeszcze więcej, gdy spoglądaliśmy na pełnego energii i optymizmu ks. Proboszcza Andrzeja Walaszczyka, przewodnika tej pielgrzymkowej społeczności. Plecaki wolne od kanapek i napojów nie pozostały puste. Napełniła je wiara, nadzieja i miłość, które dzięki spotkaniu z Maryją, w drodze i u stóp Jej Jasnogórskiego Sanktuarium zdołaliśmy odbudować w naszych duszach.

Share Button
Ten wpis został opublikowany w kategorii KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz