Tym razem również można było wybierać. Pętla z Lanckorony przez Kalwarię Zebrzydowską lub dla tych, którzy tamte okolice już wcześniej poznali – przejście niebieskim szlakiem prowadzącym do Lanckorony od południa. Początkowy, dla wariantu drugiego zamiar wyruszenia z Jordanowa, został w obawie o trudne warunki terenowe i krótki jesienny dzień skorygowany o skrócenie drogi o 8 kilometrów, poprzez dojazd autobusem na przełęcz u stóp osady Jabconiówka. Tę trasę można zanalizować pod tym linkiem, a dane zapisane w raporcie programu nawigacyjnego są dostępne tutaj.
Decyzja był trafna, gdyż zabłocone ścieżki, mimo pięknej, słonecznej pogody, skutecznie spowalniały tempo marszu. Powstał również zapas czasu, pozwalający na spokojne chłonięcie piękna krajobrazu i bliższe poznanie tej części Beskidu Makowskiego. Gdy strome podejście, na nieco ponad 700 metrów nad poziom morza, rozpostarło rozległy pejzaż, poczuliśmy zimę, wchodząc w leśne ostępy i na polany białe od szronu i grubej szadzi, która po chwili w cieple słonecznych promieni spłynęła z gałęzi gęstym deszczem. W dolinach szare mgły spowijały ich czeluści, unosząc się majestatycznie ku górze. Pod Koskową Górą ciekawość obudziła kapliczka stojąca tuż przy szlaku. Otwarta, schludna i zadbana. Bez śladu wandalizmu, gryzmołów, czy innych dwuznacznych „pamiątek”, po odwiedzinach młodzieży wychowanej w duchu lewackiej Europy. Czyżby tu była inna Polska, przemknęło mimochodem. Dla nas horyzont zdarzeń ilustrują obrazy naszej małej ojczyzny. Tej, która niegdyś nosiła miano Kongresówki. Nasza spuścizna nie wykształciła takiej powszechnej więzi z tradycją, wiarą ojców i z przywiązaniem do idei bezinteresownego patriotyzmu, jak tutaj – w dawnych galicyjskich przysiółkach, rozsianych pośród beskidzkich dolin. Na tej ziemi, która rodziła chleb ciężką pracą, bogata przyroda i piękno otaczającego świata kształtowały ludzką wrażliwość, kierując refleksje nad uciekającym życiem w stronę Stwórcy tej mistycznej materii i tradycji, nierozerwalnie z nią zrośniętej. Mijaliśmy kolejne figury, krzyże, groby i tablice pamięci, stojące jak drogowskazy pośród ścieżek powstań i partyzanckich potyczek. Nieme, ale jakże wymowne dowody prawdziwej miłości do Ojczyzny. Oczywiste dla miejscowych, jak treść zamknięta w strofach poezji naszych wieszczów narodowych, dopełniająca klimat tych niezwykłych miejsc. Tutaj nikogo nie dziwi, że „tylko pod Krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Zatrzymaliśmy się przed tablicą z tą inskrypcją. W miejscu kryjącym prochy Konfederatów Barskich. Ktoś, kto powie, to tylko kamienie, ucieknie od prawdy. To ludzie je tutaj przynieśli i dbają o te miejsca. Nie zważając na szyderstwa „wyzwolonego” świata i moherowych epitetów. Kogoś takiego spotkaliśmy na szlaku. Zaprosił nas do niezwykłej kapliczki na skrawku swego poletka. Obudził dzwonem wiszącym nad drzwiami drzemiące wrony, zapraszając do wnętrza swojej prywatnej świątyni – „Domu Rozsądku i Zadumy”. A w nim, rzeźbione przez siebie w lipowym drewnie sakralia, motywy pasyjne, ołtarzyki. Takie jak w parafialnym kościółku, w sąsiedniej wiosce. Tyle, że mniejsze. Kolejne, podobne do tych w Kalwaryjskiej Bazylice, choć mniej okazałe. Przychodzę tutaj każdego dnia na modlitwę i zamyślenie– mówi. Po chwili sięga po akordeon modląc się pieśnią. Jeszcze chwilę temu jechał ciągnikiem na swą kamienistą rolę, ciągnącą się wąskim stokiem w dół wąwozu. Teraz duchem jest gdzie indziej i my za nim podążyliśmy. Nie dziw, że ta kraina wydała świętego papieża. Stąd do Wadowic tylko siedem godzin piechotą, a Kalwaryjska Bazylika jest niemal za progiem. Jeszcze bliżej Lanckorona, do której zmierzamy. Przepięknie wita nas promieniami zachodzącego słońca. Nostalgicznie i poetycznie. Niczym ballada, wyśpiewana przez samego mistrza, Marka Grechutę.
Pełna treść zaproszenia na wyjazd
Tym razem, mam nadzieję, że w klimacie złotej jesieni, proponuje wędrówkę po łagodniejszych, ale równie interesujących wzniesieniach Beskidu Makowskiego. Co prawda, sugerowałem, że po Gorcach wybierzemy się w Czeskie Beskidy, ale ze względu na coraz krótszy dzień, zmienimy tę kolejność tak, by Lysa Hora stała się celem listopadowego wyjazdu, z prawdopodobnym terminem 15-tego listopada. W Beskidzie Makowskim, którego mapę można otworzyć aktywując ten link znajdziemy wiele niezbyt trudnych, ale ciekawych widokowo i poznawczo szlaków. Wybierając te bardziej interesujące, poprzez swe oddalenie od uczęszczanych dróg lub prowadzące w miejsca mocno zrośnięte z historią i narodowym dziedzictwem, sugeruję dwie zróżnicowane długością i włożonym w spacer wysiłkiem propozycje :
- Przejście z Jordanowa do Lanckorony szlakiem niebieskim z małym fragmentem przy „Cisach Raciborskiego” – czarnym (mapa tutaj). To oferta dla mocniejszych piechurów, którym przyjemność sprawi pokonanie ok. 29,5 kilometrów w 7 godzin i 15 minut (profil trasy). Początek drogi miałby miejsce na stacji paliw Orlen w Jordanowie, dokąd dojechalibyśmy na krótką, jak zwykle w podróży przerwę. Pozostali mieliby z tego miejsca jeszcze ok. 30-tu kilometrów jazdy autobusem, by rozpocząć swój spacer w Lanckoronie, gdzie samochód czekałby na wszystkich po powrocie ze szlaków. Opis tej wycieczki dostępny tutaj. Do pobrania : ślad trasy w formacie „gpx” oraz mapa dla urządzeń z oprogramowaniem nawigacyjnym TwoNav
- Druga propozycja to 16-to kilometrowa pętla (lub krótsza, w zależności od wyboru odwiedzanych miejsc) prowadząca po wzgórzach między Lanckoroną a Kalwarią Zebrzydowską, usiana dziesiątkami kapliczek i kościółków, wyznaczających tzw. Kalwaryjskie Dróżki Kompleks sakralno-historyczny Sanktuarium Pasyjno-Maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, decyzją Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO został w 2000 roku wpisany na „Listę Światowego Dziedzictwa Kultury”. Warto więc powędrować tym szlakiem, sycąc serce pięknem krajobrazu i bogactwem duchowych zamyśleń. Tym bardziej, że będziemy po kolejnym , październikowym Dniu Papieskim, a właśnie na tych dróżkach Karol Wojtyła formował swoją młodzieńczą osobowość. Opis tego szlaku dostępny tutaj. Do pobrania mapa dla urządzeń z oprogramowaniem nawigacyjnym TwoNav oraz ślad przykładowej trasy, choć zaznaczam, że wariantów takiego przejścia może być wiele. Należ korzystać równocześnie z mapy lub nawigacji oraz z tabliczek kierunkowych prowadzących po „Dróżkach”
Wyjedziemy jak zwykle spod kościoła parafialnego w Blachowni przy ulicy Sienkiewicza o godzinie 5.00. Godzinę powrotu ustalimy w drodze.
Tak, jak przy każdym wyjeździe w góry informuję, że KKTA przygotowuje i odpowiada jedynie za logistyczne przygotowanie wycieczki, związane z zapewnieniem transportu i przekazaniem niezbędnych informacji. Z formalnego punktu widzenia, wszyscy wyjeżdżamy indywidualnie, współdzieląc jedynie koszty przejazdu. Za bezpieczeństwo i konsekwencje powstałe w następstwie zdarzeń losowymi, każdy wyjeżdżający odpowiada osobiście. Kwestie ubezpieczenia, posiadania polisy i zakresu jej działania, pozostają w kompetencji osobistych wyborów i podejmowanych decyzji. Proponowane trasy stanowią jedynie sugestię, co do sposobu aktywnego zagospodarowania dnia. Opis zamieszczony na blogu, oferuje informacje o odwiedzanej okolicy i praktyczne wskazówki ułatwiające poruszanie się w terenie. Można dowolnie wybrać inny, autorski wariant przejścia tak, aby zdążyć na umówiony termin i miejsce odjazdu autobusu w drogę powrotną.