Miejski Dom Kultury w Blachowni. Wieczór poezji 29.10.2006
Gdzieś w „ drodze za widnokres” zatrzymaj bieg myśli. Obudź wspomnienia i przywołaj twarze zagubione w zgiełku. Daj się ponieść „magii obłoków”.
Ocal to, co pomieścisz w sercu. „Ocal od zapomnienia”.
Może by właśnie tak, słowem wyrwanym z pieśni skreślić esencję testamentu poety i muzyka, dla którego najważniejsze były „dni, których nie znamy”.
Marek Grechuta. Kompozytor, poeta, muzyk, bard i filozof. Odszedł od nas pozostawiają w tym, co stworzył niezapomniany ciepły klimat radości i egzystencjalnych rozterek. Budował takie przestrzenie, by móc nas, jego słuchaczy i fanów wyciszyć. By móc zaprosić wrażliwe dusze do „korowodu” porywającego swym biegiem kolejne pokolenia. Tworzył klimat, osadzając w nim świat przyjazny ludziom wrażliwym. Taki świat, jaki spotkałem na krakowskich Plantach wiosennym majem. Tam jest ławeczka, z której spoglądał na Kolegium i dalej, aż po Barbakan. Jak tam trafisz wiosną czy jesienią w wirującym powietrzu tańczyć będą duchy Marka i Piotra – tego z Piwnicy. Może zobaczysz jeszcze w „żółtych płomieniach liści” Łucję, może „prześliczną wiolonczelistkę”. Wsłuchaj się. Tak to Turnau, Sikorowski, Konieczny, Długosz, Preisner. Może to ich muzyka a może śpiew ptaków, może plusk kropel w kałuży na Floriańskiej ?….. Ech ten Kraków.
A u nas? Wawelu próżno szukać. Można było jednak w ostatnią październikową niedzielę trafić w miejsce magiczne. Spotkaliśmy się tam w gościnnych progach Miejskiego Domu Kultury. Wokół słota. A tu woluntariusze zadbali o nastrój i atmosferę. W migocącej poświacie dziesiątków płomyków świec rozpoczął się koncert. Poezja słowa przepleciona została strumieniem nastrojowej muzyki płynącej sponad gitary Roberta Glińskiego, instrumentalisty, aranżera i kompozytora. A słowo? Usłyszeliśmy ciekawe recytacje liryki własnego autorstwa naszej blachowiańskiej młodzieży. Przekonali nas, że są ludźmi wrażliwymi, widzącymi rzeczy skryte poza światłem dnia i mrokiem nocy. Dotykają swój świat w poezji, którą tworzą i rozumem i sercem. Tak czynić winien każdy. Ale oni umieją o tym mówić, rzeźbiąc słowo i malując myśli. Jakże to piękne, że można znaleźć w tak skromnej społeczności i w czasach, w których świat obraca się w takt brzęczącego pieniądza, ludzi młodych, odważnych, wrażliwych. Obdarzonych talentem i wiarą w wartości ponadczasowe. Pewnie dorastając nie byli głusi na to, co ponad jazgotem komercji chcieli przekazać Ci cisi i wielcy zarazem, jak Marek, jak ks. Twardowski w swej lirycznej modlitwie. Jak Beata Obertyńska i największy z nas, Polaków – Karol Wojtyła. Ich to strofy głębokie, wzruszające i prowokujące do zadumy usłyszeliśmy również tego wieczoru.
Poezję można tworzyć w obłokach. Ale równie dobrym miejscem jest kąt rodzinny i jego zacisze. Takie pozytywne wibracje, co chwila emanowały, gdy wspomnieniami przyszło wracać do kompozycji Marka Grechuty. Bez pokoleniowych dysonansów śpiewaliśmy „Niepewność”, „Dni, których nie znamy” … Jakże było to wzruszające dla tych, którzy trzydzieści i więcej lat temu, przy tych samych melodiach ściskali gorącymi dłońmi ręce i serca swoich przyszłych miłości. A teraz, ukradkiem spoglądali na zadumane i równie rozśpiewane twarze swoich dzieci. Takie wartości, ta muzyka i to przesłanie nie dzieli na pokolenia a co najwyżej ubodzy są ci, którzy nie umieją słuchać. A słuchaliśmy jeszcze przepięknej piosenki nieżyjącej już Łucji Prus, która wraz ze Skaldami śpiewała o bólu rozstania. „W żółtych płomieniach liści” wybrzmiało z ostatnim akordem pozostającego na scenie przez całe spotkanie zespołu Krzyk. Nie koniec to jednak takiej nostalgii. W chwilę później, Karol Ostalski dyrektor miejscowego domu kultury przypomniał swego i naszego przyjaciela – Jasia Janika, który wydaje się ciągle być z nami. Zabrzmiała jego ballada. Pamiętamy i już za kilka dni zapalimy kolejny płomyk na Twojej mogile.
„Ci odlatują, ci zostają”…Tylko dlaczego Ci, co mają jeszcze tyle do powiedzenia? Nie marnujmy czasu i spieszmy się słowami księdza Twardowskiego kochać ludzi. Za ich serca. Oni odejdą a kto nam pozostanie ? I pomyśl proszę, jak tu po takiej duchowej strawie „oddzielić serce od rozumu” i uchwycić sens wartości ”dni, których jeszcze nie znamy”. Może w słowach ballady „Jak” Starego Dobrego Małżeństwa, którą wykonał dziś Karol Ostalski, znajdziemy część tej recepty. Resztę poszukajmy w nas samych i w dedykacji tejże pieśni, która została skierowana na ręce ks. Jacka Michalewskiego, współorganizatora tego wzruszającego wieczoru.
„Jak lepić serce w proch potrzaskane”… Jak „ocalić od zapomnienia” te uniesienia, przesłanie i radość duszy.
Wierzę, że jak będziemy mieli więcej młodzieży takiej jak ta, która dzisiaj podzieliła się z nami swoją wrażliwością i takie talenty jak Robert Gliński będziemy spokojni. Zadbajmy o to.
Program przygotowali i udział wzięli:
Miejski Dom Kultury w Blachowni wraz z Katolickim Klubem Turystyki Aktywnej
Karol Ostalski – współreżyser, konferansjer, wokalista i instrumentalista
Ks. Jacek Michalewski – współreżyser i dobry duch spotkania
Robert Gliński – kompozytor, aranżer, gitarzysta
Zespół Coverband Krzyk w składzie : Robert Gliński – gitary, Małgorzata Pilśniak- vocal, Grzegorz Borecki – gitara basowa, Andrzej Borecki – perkusja wraz gościnnie zaproszonym wokalistą Krzysztofem Dryndą.
Recytacja: Martyna Klekot, Ewa Tomczyńska, Katarzyna Kwiatkowska, Dorota Napieraj, Sylwia Hreczańska, Piotr Maludziński, Mira Maludzińska prezentujący poezję własną oraz wiersze znanych polskich poetów i inni.