Skorzystaliśmy z zaproszenia Lokalnej Grupy Działania „Wierzchołek Śląska” oraz Gminy Przystajń, wokół której poprowadzono rowerowy szlak, uroczyście otwarty niedzielnym rajdem. Pogoda rannym deszczem i chłodem odstraszyła wielu rowerzystów, ale ci, którzy dotarli do Przystajni, nie żałowali swej decyzji. Organizatorzy przygotowali perfekcyjnie to spotkanie a swą gościnnością i życzliwością mogli zaskoczyć nawet największych malkontentów. Dzięki wsparciu władz gminy i bezinteresownej pomocy miejscowych gospodyń, 50-cio osobowy peleton został w połowie trasy zaproszony na smakowity posiłek, złożony z miejscowych przysmaków. Syci i bogatsi o materiały propagujące ciekawostki gminy i powiatu kłobuckiego ruszyliśmy w dalszą drogę. Spotkanie było wspaniałym przykładem promocji małej ojczyzny tak ważnej i bliskiej sercom ludzi zaangażowanych w tego typu przedsięwzięcia. Było nam niezwykle miło poznać p. H. Kapuścik, przewodniczącą Rady oraz wójta gminy p. A. Kucharczyka, z którym pokonaliśmy cały rowerowy szlak. Dziękujemy raz jeszcze za zaproszenie i wspaniale spędzony czas.
Nie byłoby pewnie tej imprezy, a na pewno nas tutaj, gdyby nie zaangażowanie i rowerowa pasja sekretarza gminy p. B. Leszczyńskiego, naszego przyjaciela z rowerowej grupy Pana Andrzeja. Boguś, robisz wielkie i piękne rzeczy. Mieliśmy satysfakcję, że mogliśmy Ciebie odwiedzić i pobyć razem w uroczych zakątkach Twojej ziemi. Wszyscy z radością spoglądamy na to, co robimy. Cieszymy się życiem, jasną godziną poranka, wiatrem we włosach, szumem opon i tym, że szkoła Pana Andrzeja Siwińskiego otwiera ludzką wrażliwość na dobra ważniejsze od prostej żądzy posiadania. Owoce takiego stylu życia były doskonale widoczne w czasie niedzielnej wycieczki. A my, blachowianie z KKTA, nie musimy się aż tak bardzo wstydzić. Dojechaliśmy do Przystajni w grupie dziesięciu osób. Staramy się być równie aktywni i rozpoznawalni w okolicznym w środowisku sympatyków turystyki rowerowej. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej wyprawy, która oprócz spotkania z przyjaciółmi pozwoliła poznać nowe ciekawe miejsca. Można się z nimi zapoznać oglądając fotografie zamieszczone w galerii. Nie odda to jednak przeżycia i klimatu miejsc, do których trafiliśmy. Jednym z najciekawszych i najpiękniejszych był stary, dziewiętnastowieczny, pracujący jeszcze drewniany wodny młyn w miejscowości Kluczno. Istne techniczne cacko. Jego gospodarz podnosi zastawkę a drewniane wielkie koła przekładni zaczynają wirować. Pasy transmisyjne, długie na kilkanaście metrów, ruszają majestatycznie z szumem i w obłokach wznieconego pyłu zaczynają swój bieg. Wszystko się kręci, kołysze, wiruje, skrzypi… Jak we młynie. Dla fanów techniki przeżycie niezapomniane. I ogromna historia, która odciśnięta znakami marek nie istniejących już od stu lat niemieckich fabryk, majestatycznie połyskiwała na korpusach przekładni, łożysk i odlewach wałów.