Na górskich wycieczkach zdobywa się różne doświadczenia. Szczególnie te pozostają w pamięci, gdy pogoda dyktuje swoje warunki. Wtedy trzeba umieć cieszyć się z tego co ofiaruje przyroda i nie tracić nadziei, że przestanie padać, a błocko nie będzie się już wlewać do butów. Tak też było na szlakach Beskidu Wyspowego. Do Mogielicy deszcz, mżawka i mgła, a później pogodne popołudnie i piękne beskidzkie panoramy. Niezapomnianym pozostanie również towarzystwo much, które rojami, niczym w filmie Hitchcocka, krążyły nieprzerwanie nad głowami. Mgła, mżawka, błoto a przede wszystkim dokuczliwe owady budowały stan świadomości, niczym ten ze starego dowcipu – „przychodzi baba do lekarza” cała oblepiona muchami. Lekarz z akademicką wnikliwością rzuca dociekliwe pytanie : z czym pani przychodzi ? A pacjentka z satysfakcją dobroczyńcy NFZ-tu rezolutnie odpowiada : doktorze, zostałam zmuszona.
Fotografie nie oddadzą, co prawda, tego specyficznego klimatu, ale opowiedzą wiele o naszej wycieczce na Mogielicę