Wycieczka rowerowa do Piekar Śląskich – sobota 25 czerwiec 2011

Poranek nie napawał optymizmem. Buro-szare chmury i chłód towarzyszyły pierwszym kilometrom. Dalej, nie było lepiej, choć zdawało się, że może się coś w tej mizernej pogodzie przełamie. Życzeniom stało się zadość w okolicy Miasteczka Śląskiego. Tam zaczęło rzęsiście padać. Chwilka przerwy pod sosnowym parasolem na reorganizację odzieży i w drogę. Do stacji kolejowej w Radzionkowie dojechaliśmy już po suchym asfalcie, a nadziei na błękit z każdą chwilą przybywało. W końcu stało się. Stylowe familoki zdobiące pogranicze Radzionkowa i Piekar pojawiły się w słonecznym blasku, który towarzyszył nam z małymi przerwami  na „pokropek”, aż do końca dnia.

piek_min

Pociągiem nikt więcej nie dojechał, więc na Kopiec Wyzwolenia wspięliśmy się w kolarskim składzie. Ponoć z jego wierzchołka można dostrzec Tatry, a także maszt przekaźnikowy w pobliskiej nam Klepaczce. Aż tak dobrze z pogodą jednak nie było, choć wydawało się, że po horyzont widoczność jest przyzwoita. Cóż z tego, skoro Tatry wypełzają tam spoza horyzontu. Z Kopca ciekawy zjazd do samej Piekarskiej Bazyliki. Niemal na wprost głównej bramy. W Sanktuarium pustawo, ale ma to dla nas same zalety. Sprzyja atmosferze wyciszenia i modlitwy, dominującej w tej świątyni. Specyficzny nastrój potęguje mrok, kolorowa polichromia sklepienia i zrównoważona harmonia założeń urbanistycznych wnętrza kościoła. Szczególnym miejscem jest ołtarz, okalający niewielki obraz Maryi z dzieciątkiem, ukoronowany papieskimi insygniami. Stając przy nim w modlitwie, znający jego historię, głęboko się zamyślą. Bo jak inaczej przyjąć fakt „uwięzienia” wizerunku Matki Boskiej w czasach, gdy o marksistowskich doktrynach walki z kościołem, nikt nie miał prawa słyszeć. Ikona pozostawała w ukryciu przez kilkanaście lat, aż po czas, gdy wróciła z mocą czyniącej cuda z Czeskiej Pragi, ochraniając miasto przed pogromem epidemii, po czym powitała Jana III Sobieskiego, gdy ten podążając pod Wiedeń, odwiedził niewielki wówczas drewniany kościółek na piekarskim wzgórzu ze wstawienniczą modlitwą.  Dopiero wtedy, wizerunek Maryi, czczony latami przez lud, opuścił ciemną czeluść zakrystiańskiej szafy. Tak wtedy jak i dzisiaj mędrcy marszczą skronie, przywołując ewangeliczna prawdę o maluczkich, którym siła wiary przymnaża mądrości. Piekarskie Sanktuarium, do którego setkami tysięcy tradycyjnie  pielgrzymują mężczyźni, to nie tylko okazała świątynia, ale również warta odwiedzenia Golgota. Okazałe kaplice oraz kościół Ukrzyżowania Chrystusa wyrastają z pobliskiego wzgórza, wypełniając parkową ciszą i refleksją Męki Pańskiej przykościelny teren. Gdzieś, w oddali, ponad symbolicznym Cedronem, można dostrzec kolejny znak tej ziemi – wieże wyciągowe kopalnianych szybów. Tych już nielicznych, ale wciąż spajających świadomość Ślązaków, którzy przychodzą tutaj do swojej duchowej opiekunki, do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Zieleń drzew skutecznie ogranicza pole obserwacji, dając w zamian azyl od miejskiego zgiełku. Wkrótce o nim zapomnimy, ale nim to się stanie, warto jeszcze dojechać na północno-wschodnie obrzeże miasta, graniczące z Dobieszowicami i tam obejrzeć doskonale utrzymane fortyfikacje z czasów ostatniej wojny. Ze sklepienia schronu rozciąga się rozległy widok, będący wizytówką  dalszej naszej trasy. Aż po zalesiony horyzont ciągną się jakieś łąki, pola, nieużytki, przecinane gruntowymi ścieżkami i trawiastymi miedzami. Taką drogą ruszamy w kierunku Woźnik. Po drodze, jak to zwykle bywa, niespodzianki. Rzeczny bród możliwy do pokonania jedynie z rowerem na plecach, stare piękne dęby i  zaskakująco wygodna dla rowerzystów wielokilometrowa leśna droga, prowadząca z Brynicy do Woźnik. W Woźnikach spotykamy kolejną, obrosłą historią świątynię  i deszcz towarzyszący postojowi na rynku. Tutaj żegnamy Śląsk, kierując się przez Czarny Las w stronę domu. Jeszcze po drodze w Mzykach odwiedzimy mało znane sanktuarium Archidiecezji Częstochowskiej, p.w. Jana Marii Vianney’a, proboszcza z Ars i odpoczniemy w urokliwym parku otaczającym czarnoleski pałac. Tak zakończy się interesująca wyprawa rowerowa, która pedałującym tam i z powrotem pozostawi w nogach 135 kilometrów wrażeń i ciekawych doświadczeń.  Ślad trasy od stacji kolejowej w Radzionkowie do Blachowni, zapisany w pliku gpx, można pobrać tutaj.

Share Button
Ten wpis został opublikowany w kategorii KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz