W pierwszą sobotę kalendarzowej jesieni, wyruszyliśmy na 62 kilometrową pętlę (mapa tutaj) prowadzącą od Kalet przez : Miasteczko Śląskie, Chechło, Śiwerklaniec, Nakło, Tarnowskie Góry, Stare Tarnowice, Rybną, Strzybnicę, Pniowiec, z powrotem do Kalet. Trasa wycieczki przebiegała w sąsiedztwie zabytków architektury (pałace, zamek, kościoły), interesujących obiektów przyrodniczych, przecinając tereny o ciekawych walorach krajobrazowych. Ze względu na niekorzystne w chwili obecnej skomunikowanie kolejowe Herb Nowych z Kaletami, dojechaliśmy tam z Blachowni bezpośrednio rowerem, tak samo wracając. W sumie udało się przejechać nieco ponad 130 km.
Jak to zwykle bywa, nieplanowane spotkania, przynoszą ciekawe owoce. Tak się stało w dawnym pałacowym parku w Świerklańcu, gdzie nieznajomy, jak się później okazało przewodnik po tym obiekcie, podzielił się z nami swa wiedzą i historyczną refleksją. Dowiedzieliśmy się, że pustą dziś przestrzeń w pobliżu fontann, zajmował przed wojna wspaniały pałac, zwany Wersalem Śląska. Nasz przewodnik nie szczędził ostrych słów krytyki wobec włodarzy tej ziemi, którzy w okresie Polski Ludowej, z przekonań ideowych bezmyślnie niszczyli pamiątki pozostałe po niemieckich i pruskich grafach. Takie dzieje spotkały również świerklaniecki pałac Donnersmarcków. Za to, jak z przekąsem powiedział, że ich właściciele dawali ludziom pracę, mieszkania, oświatę, powszechną służbę zdrowia i dbali o utrwalanie zasad społecznej koegzystencji różnych nacji światopoglądowych i narodowych. Z bólem serca spoglądał na mauzoleum kryjące w swym wnętrzu książęce prochy, które podobno są do dziś nader „pospolicie” traktowane. Podobne słowa o szacunku i godnej pamięci należnej rodowi Donersmarcków, usłyszeliśmy z ust przewodnika, oprowadzającego nas po komnatach odrestaurowanego zamku Wrochema w Tarnowicach Starych. Echem wracają w takich momentach zasłyszane już wcześniej wspomnienia o bliższych nam Kochcicach i rodzinie Ballestremów. Cóż, okłamywano nas przez lata, niszczono materialne dowody, ale ludzkie serca przechowały prawdę. Dziś zetknęliśmy się z tym dobrym odkłamywaniem historii, ale na przyszły rok wybierzemy się w okolice Jemielnicy – do Baruta, by w „Polskim Katyniu” poznać inną, mroczną, skrywaną prawdę.
Mimo krótkiego już dnia i nie najlepszej przed południem pogody, udało się zrealizować prawie cały, ambitny program wycieczki. Nie byłoby to możliwe bez pomocy Piotra i Ewy Wichrów, którzy mieszkając w Kaletach i dzieląc swe sportowe pasje również na rowerowe wycieczki, sprawnie poprowadzili nas wygodnymi leśnymi ścieżkami, a na koniec ugościli przy ognisku. Serdecznie Wam dziękujemy.
Linki do stron internetowych opisujących ciekawe miejsca napotkane na trasie wycieczki : 1, 2, 3, 4.
Oprócz galerii fotografii, Robert Biś zaprasza do obejrzenia czterech filmów dokumentujących wycieczkę : 1, 2, 3, 4.