Tradycyjnie w ostatnią niedzielę sierpnia, mieliśmy okazję zmierzyć się, czy to biegając, czy też maszerując z kijkami, z trasą Przełajowej Ósemki. Tegoroczna impreza miała charakter jubileuszowy, gdyż Blachownia zaprosiła do rywalizacji miłośników biegania już po raz piętnasty w ciągu minionych dziesięciu lat. Sięgając pamięcią i w archiwa tego blogu, trzeba wspomnieć o pierwszej imprezie – Biegu Sylwestrowym zorganizowanym w 2006 roku. Później przedłużano trasę z pięciu do sześciu i siedmiu kilometrów, by po rocznym Grand Prix dołożyć jeszcze kilometr i pozostać do dziś z dystansem ośmiu kilometrów. W ciągu tych dziesięciu lat na listach odnotowano ponad 6 500 startujących. Wnosiliśmy przez te lata jako KKTA skromny udział w przygotowanie imprez, dziękując tym gestem pomysłodawcy i organizatorowi Jackowi Chudemu za bezinteresowne zaangażowanie w popularyzację masowej rekreacji i promowanie naszej gminy pośród ludzi biegających, bądź szukających atrakcyjnych miejsc dla aktywnego wypoczynku. Te starania Dyrektora Przełajowej Ósemki przynoszą efekty widoczne zarówno w licznym uczestnictwie w imprezie, jak i niemal każdego dnia, gdy mijamy na leśnych ścieżkach truchtających, czy dziarsko maszerujących mieszkańców Blachowni. Znajomi spoza naszej gminy traktują to zjawisko jako jako pewien koloryt przypisany temu miastu i żałują, że brak im tego u siebie. Startujący w „Ósemce” dzielą się swoimi wrażeniami na rożnych forach, pisząc również i tak, że nie mogliby odmówić sobie radości z przybycia do Blachowni na bieg, który jest inny od całej masy z pozoru podobnych imprez sportowych. Tylko u was – mówią, trasę zdobią jaskrawo malowane korzenie, a ścieżki biegną pośród malowniczych, wodnych zbiorników i leśnych uroczysk. Wysiłek i zmęczenie wynagradza doskonała atmosfera, którą jak podkreślają, budują gesty sympatii i przyjaźni ofiarowane przez organizatorów biegu. Takie szczere opinie zasłyszane od obcych, to najlepsza promocja gminy i chyba przysłowiowy „miód na serce” Jacka, od tygodni przed przed tą ostatnią sierpniową niedzielą zatroskanego o powodzenie imprezy. Bo jakże się nie martwić, gdy budżet skromny, tylko dwie ręce do roboty, a kalendarz jak szalony gubi kartki. I przychodzi ten dzień ostatni, po nocy spędzonej na taśmowaniu lasu i malowaniu strzałek. Nieprzespanej, ale i niestraconej, bo medale pomalowane, pętlę można pokonać w ciemno, a na każdego w pakiecie startowym czeka atrakcyjny polar i jak szczęście dopisze możne i jeden z kilku rowerów do wylosowania. To się samo nie zrobi. Nie pomogłoby nawet urzędnicze, czy administracyjne zabieganie, gdyby nie było pasji i inwencji. Gdyby nie było bezinteresowności i serca dla biegania i dla Blachowni.
Zainteresowanych wynikami i bogata dokumentacja fotograficzna z imprezy odsyłam na stronę internetową Ośrodka Sportu i Rekreacji w Blachowni.