Kraina Wielkich Jezior – Mazury Garbate

Jeziora skryte za morenowymi wzgórzami, z połyskującą atramentowym błękitem taflą wód. Falujące w podmuchach ciepłego wiatru łany zbóż, zamykające horyzont złotą barwą kłosów i zapachem chleba. Za kolejnym wzniesieniem przepastne pastwiska, z ukrytą w morzu zieleni ludzką osadą. Nieco dalej – znów woda i ściana lasu. To puszcza, będąca królestwem dzikiej przyrody. W jej wnętrzu, przez drzewa, przeziera się lazur wody, która jak lustro odbija zawieszone na błękicie nieba białe, pierzaste obłoki. W ciszy przerywanej odgłosem szybujących ponad lasem ptaków, na łagodnej fali kołyszą się szeroko rozpostarte kielichy wodnych lilii. Zdawać by się mogło, że to świat nierealny. Wyjęta z bujnej wyobraźni poetycka kraina łagodności. Nic bardziej błędnego. To mazurskie krajobrazy. Z okolic Kruklanek, skąd już tylko kilkanaście kilometrów do Giżycka. Kilka dni pobytu w tej okolicy pozwoliło na poznanie jej piękna i sprowokowało do podzielenia się spostrzeżeniami, które niech się staną zachętą do przyjazdu w te strony. Pomijając informację faktograficzne, które można łatwo odnaleźć na internetowych witrynach promujących gminę Kruklanki, Giżycko, Węgorzewo oraz całą mazurską krainę, pozwolę sobie przekazać subiektywne spostrzeżenia i doświadczenia zdobyte na rowerowych szlakach. Ilustracją do nich, niech będą zdjęcia, zamieszczone w galerii fotografii.

mazury_min

Bez wahania zachęcam – jedźcie do Kruklanek. Zabierzcie ze sobą rowery i dajcie się powieźć w inny świat. A tam, czyste, przejrzyste powietrze, prawdziwie białe bociany i krystaliczna woda w jeziorach i rzekach. Trafiając na gościnną kwaterę do pani Agnieszki (tel.: 505 795 056 lub strona internetowa) wraz z pierwszymi promieniami słońca witać gości będzie krzykliwy głos żurawi, które z upodobaniem odwiedzają z rana pobliskie buraczane grządki. Mniej płochliwe bociany, niczym kury, towarzyszyć będą nieprzerwanie aż do schyłku dnia. Jak dopisze szczęście, na niebie uda się wypatrzeć sylwetkę zamieszkującego tutaj orła bielika. Polna ścieżka zaprowadzi na wzgórze, pod urocze ruiny kolejowego wiaduktu i do miejsca, z którego rozciąga się przepiękny widok na dzikie, uśpione w zatoce lasu jezioro. Tam, w trudno dostępnych miejscach, żurawie ukryły swój matecznik, a drapieżne ptaki w gęstwinie lasu uwiły gniazda. Obok tych dzikich, urokliwych miejsc znajdziemy bogate turystyczne zaplecze, którego centralnym miejscem jest wielkie jezioro Gołdapiewo. Woda w nim doskonała do kąpieli a czyste plaże zachęcają do wypoczynku. Bardziej aktywni za 5 zł od godziny mogą popływać kajakiem, ciesząc się bliskością kormoranów, perkozów i czapli. Można również wybrać się na całodzienny spływ, by sponad wody poznać okoliczne jeziora i malownicze  meandry rzeki Sapinki. Jednak najpiękniejsze widoki i ich różnorodność napotkamy na rowerowej wycieczce. Jadąc polnymi ścieżkami trafimy do samotnych mazurskich osad, rozrzuconych pośród łanów pól. Tam spotkamy przyjaznych, pogodnych ludzi, którzy żyjąc ubogo, w trudzie ciężkiej pracy, znajdą czas na życzliwość i pomoc dla czasem zagubionych turystów. A tych nie brakuje, bo oznaczenie rowerowych szlaków jest symboliczne. Bez dobrej mapy i GPS-u trudno dotrzeć do zaplanowanego celu i wrócić „na czas”. To pewien mankament, który jednak nie powinien zaważyć na decyzji dotarcia  w dzikie ostępy Puszczy Boreckiej, gdzie na wolności żyją żubry. Z Kruklanek zaledwie kilkanaście kilometrów, a krajobrazy piękne. Puszczę przecina wiele ścieżek, ale niektóre z nich, choć zaznaczone na mapach, ze względu na ochronę ginących gatunków zwierząt i roślin, są niedostępne. Dla miłośników żeglugi, też znajdzie się wiele miejsc, cieszących oczy widokiem pływającej po jeziorach flotylli statków, jachtów, łodzi. Wystarczy zatrzymać się w Giżycku, Węgorzewie czy niewielkim Sztynorcie by poobcować z mazurską armadą. A jeżeli już w Sztynorcie, to warto odwiedzić restaurowany pałac pruskiego magnata, który spiskując przeciw Hitlerowi nie doczekał końca wojny. Staniemy na tej ziemi również w cieniu historycznych pamiątek, świadczących o trudnej i skomplikowanej przeszłości. Napotkamy opustoszałe, czasem popadające w zapomnienie poniemieckie cmentarze, nierzadko ukryte w mrocznym zakamarku ogrodu, a także prawosławne mogiły i cerkwie. Spotkamy ludzi, których korzenie sięgają Żmudzi , Polesia, Ukrainy. Po kilku dniach, nie będzie dziwnym zachowanie miejscowych w maleńkich wioskach, pozdrawiających uśmiechem i słowem powitania przybyłych wędrowców. Zrozumiałym stanie się widok kilkunastoletnich chłopców niosących woreczki z ziarnem z pierwszej młócki. Na chleb, który pobłogosławi najstarszy w rodzie, by do następnych żniw go nie zabrakło. Ta ziemia, dla jej gospodarzy jest najcenniejszym dobrem i nigdzie nie marnuje się, stojąc odłogiem. Plon przynosi i dla nas, gdzieś w odległej krainie, gdy ze smakiem spoglądamy na mazurskie masło, sery, mąkę, kaszę…
Dlatego warto to wszystko zobaczyć, póki cywilizacja nie wtargnie ze swoim pozornym luksusem w życie tej ziemi. A wracajac, warto zajrzeć  do Świętej Lipki, by w tamtejszym maryjnym sanktuarium zadumać się nad przeszłością a może i nad samym sobą i posłuchać pięknego brzmienia świętolipskich organów. Tam poczujemy atmosferę bliskiej nam Jasnej Góry. I rzeczywiście, nie będzie to już tak daleko, bo czymże jest 460 kilometrów, które wskaże mapa.

Share Button
Ten wpis został opublikowany w kategorii KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz