Minął już co prawda tydzień, ale zwyczajem tego miejsca jest dokumentować wydarzenia, na które zapraszamy. Dzięki uprzejmości autora fotoreportażu walentynkowego spektaklu w MDK- Radosława Dobiecha, zapraszamy do jego galerii zdjęć. Ci, którzy przyszli w niedzielny wieczór do sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury w Blachowni, nie czuli się zawiedzeni. Teatr z Ducha Wzięty, muzycy Krzyku i reżyser – Sylwia Hreczańska, stworzyli interesujący klimat i po raz kolejny pokazali, że nie stoją w miejscu. Kunszt wokalny wykonawców piosenek również dowodzi ich wytrwałej pracy. Swoboda w reżyserskim opracowaniu tematu wieczoru, który można sprowadzić do banalnego skrótu On, Ona i to co pomiędzy nimi, zaowocowała smacznym pastiszem discopolowego hitu „Jesteś szalona”. Zobaczyliśmy coś świeżego, odległego od walentynkowej pompy czy frustracji. Brawa za pomysł i odwagę. Z przyjemnością czekamy na kolejne zaproszenia do Miejskiego Domu Kultury.
Pomarańczowe zaproszenia krzyczą z ogłoszeniowych słupów. „JESTEŚ SZALONA”, a w podtytule : „widowisko muzyczno-teatralne z okazji Święta Zakochanych”. Jakiś kontrapunkt filozoficzny, kładący na jedna szalę aurę miłosnych uniesień a na drugą …? Może rządzę zmysłów skłaniających właśnie ku szaleństwu. Kto ciekaw rozwiązania tej zagadki , doczyta na plakacie zaproszenie na niedzielny wieczór do sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury, gdzie Teatr z Ducha wzięty i Coverband Krzyk będą ten kalambur rozwiązywać. Zainteresowanych zeszło się nieco więcej, niż krzeseł zawczasu przygotowanych. Widać, że dzień św. Walentego wyzwolił także symptomy racjonalnego myślenia. Po co zgadywać lub dać się uwieść gminnej wieści, skoro można to własną jaźnią doświadczyć.
Przedsięwzięcia ostatnich miesięcy organizowane przez Miejski Dom Kultury w Blachowni pokazały rosnący poziom artystyczny i coraz lepsze dopracowanie techniczne spektakli. Oczywiście nie sposób pokonać ograniczeń sprzętowych czy lokalowych, ale widać, że dostępne środki są coraz sprawniej wykorzystywane a przygotowanie aktorskie, muzyczne i wokalne występującej na scenie młodzieży wznosi się na coraz wyższy poziom. Walentynkowy wieczór utwierdził mnie w tym przekonaniu. Co więcej, scenę zagospodarowano przemyślaną aranżacja drugiego planu, wypełnionego swobodną, kawiarnianą instalacją. Reżyser zerwał w ten sposób z akademijną sztampą i otworzył pole aktorskiej improwizacji oraz szerokie drzwi dla scenografa, który mógł barwnie zmaterializować swe ciekawe pomysły. Plastyczne i dynamicznie sterowane oświetlenie dopełniło dobrego odbioru atmosfery widowiska, które miało po raz kolejny przekonać niedowiarków, że Teatr z „Ducha…”, to prawdziwy teatr. Myślę, że ci, co już wcześniej uwierzyli, nie czuli się zawiedzeni. Ci zaś, którzy jak Tomasz Niewierny muszą dotknąć nim uwierzą – teraz zasmakowali. I jak to bywa w dobrym zwyczaju grup teatralnych szukających nowych środków wyrazu, na scenie pojawił się układ choreograficzny, ubarwiający spektakl. Szczęśliwie odrzucono patos i męki odtrąconych kochanków, co często dominuje i wypełnia sceniczne przedsięwzięcia mające ubarwić święto zakochanych. Usłyszeliśmy za to garść ciekawej poezji, czy to w strofach wierszy, czy też we frazach wykonywanych piosenek. Brzmiały one tym razem wyjątkowo soczyście, z dobrze zbalansowanym spektrum dźwięku i poprawnym poziomem nagłośnienia wokalu. Tego wieczoru, nie mogło być przecież inaczej, po demonstracyjnym przywitaniu widowni przez grupę Coverband Krzyk, której muzycy zaprezentowali koszulki układające się w jakże znamienne i pełne głębokiej treści słowo : LOVE. Ale gdzie to szaleństwo z plakatu? Było. Doczekaliśmy się go wraz z numerem finałowym, kiedy stworzony na tę okazję szalony boys band dynamicznie wykonał wiecznie żywy, disco polowy przebój „Jesteś szalona”. Ten pastisz rozgrzał publiczność i udowodnił, że miłość ma wiele twarzy. A Walentynki, mogą nieść różne skojarzenia. W mierzwie siwej czupryny – choćby te kosmiczne z orbitującą damą lub te z marcowymi goździkami, które ósmego tabunami wychodziły na ulice. Równie uprawniona może być nostalgia, ciepły żart czy zadumanie. Jesteśmy przecież różni w swych osobowościach, choć jak widać to było na scenie, artyści są bardziej wrażliwi. Nie może być inaczej, bo Duch tego Teatru skądże wzięty? Krążył, tak jak zawsze niewidzialną mocą dodając wiary i budząc ambicję. I tak jak czasem, spoglądał ukradkiem zza uchylonych drzwi plebańskim okiem, doglądając swojego zasiewu.