Zimowy spacer na kraniec Powiatu Częstochowskiego – 22 styczeń 2011 r.

Po trosze z nostalgią, a trochę z przymrużonym okiem, nie raz słuchaliśmy opowieści, że oto „przed wojną”, mieszkając przy linii kolejowej,  przejeżdżające osobowe służyły za wzorzec upływającego czasu. Ich punktualność deklasowała kukające, grające, cykające czasomierze, a mundur kolejarski, niczym elegancki frak nobilitował materialny status swego właściciela. Co nam zostało z tamtych czasów, prócz  puenty karmiącej prześmiewczość kabaretowych scenariuszy i wcale od nich nie odległy ton, dobywający się z parlamentarnych dysput. Jednak poza sferą „intelektu” jest jeszcze coś, czego czas i dziejowe zawieruchy nie zdołały pokonać. To materialne pamiątki kolejowej infrastruktury, która wielkim wysiłkiem, z ogromnym rozmachem i entuzjazmem została stworzona prawie z niczego w pierwszych latach Drugiej Rzeczypospolitej.,

mosty_minTutaj Łukasz zaprasza do swojej galerii fotek ze spaceru i  prezentuje ciekawy plakat, wybiegając marzeniami w przyszłość

Długa wędrówka przez leśne ostępy, której trasę można prześledzić na mapie, doprowadziła do ukrytych pośród drzew monumentalnych pomników techniki lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. To miejsce oznaczone niepozornym przypisem: „żelazny most”, jest dziś naszym celem. Mimo wszechobecnej szarości betonu i czerni metalu, ekscytuje. Zalegająca wokół martwa cisza wyzwala skojarzenia z mogiłą, którą dumnie strzeże przekuty w kamień symbol wiary w wieczność. Tutaj, nie napotkamy wierszy epitafium, ale jest monument, który bryłą i przeznaczeniem więcej powie niż księga. Stoimy na ścieżce, wybiegającej z cienia sosnowych konarów, a ponad nami przestrzeń przecinają wiszące półki dwóch mostów. Ten żelazny – wyższy i potężniejszy, kroczy ponad żelbetowym i umyka dalej na północ, ciągnąc wstęgę kolejowych szyn aż nad Bałtyk. Ten mniejszy, kryjący się nieco w cieniu żeliwnego ażuru swego młodszego brata, również prowadzi w kierunku Gdyni, ale nieco inną trasą. Został wzniesiony wcześniej i pamięta, gdy w 1926 roku, zaraz po uruchomieniu pierwszej magistrali węglowej, po jego filarach przetaczało się dziennie ponad 30 pociągów wypełnionych 2 000 ton węgla w każdym składzie. Minęło zaledwie kilka lat, a potrzeby gospodarcze odrodzonej Polski wyzwoliły oczekiwanie dalszej modernizacji struktury kolejowej. W latach 1930-33 Wybudowano drugą linię łączącą Śląsk z Gdyńskim Nabrzeżem Portowym. Krótszą i technicznie sprawniejszą. A wraz z nią, masywny i nowoczesny na owe czasy żelazny wiadukt, który do dziś zadziwia śmiałą konstrukcją i stanowi o osobliwości tego leśnego uroczyska. Wtopiona w przyrodę architektura przemysłowa jest zazwyczaj negatywnym elementem krajobrazu. Obca materia burzy ład przestrzeni, odrywając  skupienie obserwatora od postrzegania porządku natury i jej szczegółów.  Czasem jednak, tak jak tu – w herbskich lasach, zaskakuje funkcjonalnością i odwagą konstruktorskiego polotu. Zdaje się, że po latach zżyła się w symbiozie ze środowiskiem, dodając z jednej strony ciekawą, choć obcą miejscu niezwykłość formy, a z drugiej – przez przewidzianą zamysłem konstruktora funkcjonalność, nie odbierającą naturze jej pierwotnego podmiotu istnienia. Dzięki temu, mogliśmy w swej wędrówce pójść dalej tą samą leśną ścieżką, by niemal najkrótszą drogą dotrzeć z centrum Blachowni, do najdalej na zachód położonego miejsca w powiecie częstochowskim.

 

Share Button
Ten wpis został opublikowany w kategorii KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz