Wyjazd do Zakopanego, to kolejna wycieczka, po wspinaczce na Krywań, która pozwoliła nacieszyć oczy widokami ukrytymi w chmurach, przy poprzednich wędrówkach. Można powiedzieć żartem, że do poprawki pozostaje jeszcze deszczowa Dolina Staroleśna i mglisty Pradziad. Mimo nie zawsze pogodnego nieba, góry takie jak Tatry, zawsze są interesujące. Nietrudno kolejny raz przemierzając ten sam szlak, wciąż zachwycać się pięknem majestatu gór, nawet niekoniecznie z grani, czy skalnych półek. Mnogość wariantów przejścia z Kuźnic do Doliny Kościeliskiej podzieliła grupę, dając niemal każdemu dowolność wyboru i satysfakcję spaceru na miarę oczekiwań i możliwości. Napotkane pejzaże zostały zapisane na fotografiach, do obejrzenia których zapraszam.
Szczegóły trasy prowadzącej przez Przełęcz Świnicką i Małołączniak, zapisane w danych urządzenia do nawigacji GPS, można przeanalizować tutaj. Na mapie dostępnej pod tym linkiem, widoczny jest ślad tego przejścia.
Łukasz Pawłowski już biegnie. Ruszył z Wołosatego czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim w niedzielę 14-tego września o świcie. Planuje pokonać ponad 500 km górskich ścieżek w 5 – 7 dni. Bieżące relacje są dostępne na Facebooku. O projekcie tego przedsięwzięcia można przeczytać tutaj. Polecam również lekturę ciekawego bloga prowadzonego przez Łukasza. Pewnie i tam, po powrocie z Ustronia, znajdziemy fascynujący reportaż z trasy. Tymczasem życzymy Ci dobrej pogody, szybkiej regeneracji sił i trzymamy kciuki za powodzenie tego odważnego i ambitnego wyczynu.
OpublikowanoInformacja|Komentowanie nie jest możliwe
Blachownia wypiękniała przez te ostatnie dwa lata – usłyszałem, przechodząc obok grupki zmęczonych biegiem zawodników. Mimo wylanego potu i wysiłku, który im towarzyszył, świadomość zarejestrowała przemykające wraz pokonywanymi kilometrami obrazy. Nigdzie nie spotkasz, mówi jeden z nich, kolorowych korzeni i takich słonecznych promieni połyskujących na błękitnych taflach stawów – dodaje drugi. Tutaj aż chce się żyć i … biegać kwituje rezolutnie kilkuletni chłopczyk, sięgając rączką do ósemkowego medalu. Dziadek z dumą zawiesza go malcowi na szyi , a ja myślę sobie, że jeszcze kilka lat i zobaczymy tego chłopca w blachowieńskiej Ósemce. Może i w tej koszulce z dzisiejszego pakietu, która jak pokoleniowy talizman pozostanie świadectwem, inspiracją, przedmiotem zadumy i motywacji. Ale czy gdy dorośnie Przełajowa Ósemka będzie jeszcze w kalendarzu sportowych imprez ? Sięgam pamięcią do pierwszego biegu – tego sylwestrowego, sprzed prawie ośmiu lat. Wówczas nieśmiało rodziły się plany budowane pasją i uporem człowieka, który stawiał przed sobą coraz ambitniejsze wyzwania. Byliśmy Jacku przez cały ten czas z Tobą. Niekiedy zdawało się że trudności Cię pokonają. Trzeba było mieć jednak wytrzymałość maratończyka, odwagę i ogromną pracowitość, by trwać w swym postanowieniu i dzielić się radością ze spełniania marzeń z drugim człowiekiem. Wierzę, że starczy Ci sił, by ten chłopiec z dziadkowym medalem, dobiegł do mety w którąś z kolejnych sierpniowych niedziel. Tych ostatnich, wakacyjnych niedziel, tak ważnych dla naszego miasta. Bo w ten dzień ponownie radzi będziemy usłyszeć, że Blachownia znów wypiękniała, a ludzie tutaj są jeszcze bardziej mili i przyjacielscy. Jakże dobrze być odbiorcą takich sądów. Wszyscy chcielibyśmy wziąć cząstkę tego ciepła do własnych serc. Jednak cóż byłoby bez determinacji i poświęceń pomysłodawcy i organizatora Przełajowej Ósemki ? Doświadczenie roku ubiegłego może służyć podpowiedzią. Dziękujemy Ci Jacku za splendor sukcesu, płynący po trosze na nas wszystkich, który osiągnąłeś również dzięki umiejętności współpracy z szerokim kręgiem ludzi i instytucji życzliwych Twoim pomysłom. W miarę skromnych możliwości służyliśmy pomocą i oferujemy ją nadal. Trudno byłoby sobie wyobrazić by klubowe logo KKTA nie pokazało się pośród uczestników biegu lub marszu. Zaś ręce i głowy nie wsparły Twoich wysiłków. Wierzę, że za rok znów usłyszę pochwały i szczere słowa uznania motywujące slogan , że „tu warto żyć”. Tymczasem, zapraszam do galerii fotografii autorstwa Jerzego Walaszczyka, dokumentującej tegoroczną Przełajową Ósemkę.
Oczekujących dziennikarskiej relacji z imprezy oraz zestawienia oficjalnych wyników, odsyłam na stronę internetową Urzędu Miejskiego w Blachowni.
Dopełnieniem dokumentacji z niedzielnej imprezy jest rejestracja filmowa autorstwa Roberta Bisia
Odwiedziliśmy przed dwoma laty Góry Choczańskie, a w roku ubiegłym Małą Fatrę. W sąsiedztwie tych górskich pasm Karpat leży Wielka Fatra. Tam wybraliśmy cel kolejnego wyjazdu na Słowację, kierując się na szlaki prowadzące na Grzebień Wielkiej Fatry. Początkiem spaceru było miejsce opisane na mapie jako Vysna Revuca, leżące na obrzeżu miejscowości Liptovske Revuce. Aby je odnaleźć, po otwarciu linka do mapy wybieramy z jej menu „Velka Fatra a Choc” i powiększamy obraz, aż do wyświetlenia się warstwy mapy turystycznej z przebiegiem szlaków. Następnie przesuwamy wyświetlony obraz w kierunku wspomnianych wcześniej miejsc ( położenie na północ od Bańskiej Bystrzycy). Miejsce wyjścia i powrotu zostało wyznaczone w Vysnej Revucy i jak widać z mapy, można było stamtąd zatoczyć trzy pętle o różnej długości i skali trudności.
Trasa 1 – długość ok 26 km, czas przejścia ok 9 godzin. Suma podejść 1 315 m. Przebieg : Stredna Revuca – S. pod Cernym kamenom – S. Ploskej – Ploska – Kysky – Ostredok – Krizna – Rybovske s. – Sucha Dolina – Vysna Revuca. Profil tutaj.
Trasa 2 – długość ok. 22 km, czas przejścia 7 godz 45 min. Suma podejść 1 272 m. Przebieg : Vysna Revuca – S. Ploskej – Ploska – Kysky – Ostredok – Krizna – Rybovske s. – Sucha Dolina – Vysna Revuca. Profil tutaj.
Trasa 3 – długość ok 14 km, czas przejścia 5 godzin. Suma podejść 853 m. Przebieg : Vysna Revuca – Zelena Dolina – Kysky – Ploska – Sedlo Ploskej – Vysna Revuca (odwrotny kierunek przejścia do dwóch wcześniejszych propozycji). Profil tutaj. Trasę tę można zmodyfikować dokładając ok 2,6 km drogi, oraz 1,5 godziny, o dojście do schroniska Chata pod Borisovom – profil tutaj.
Pierwszy wariant, ze względu na dość późny przyjazd, nie spotkał się z zainteresowaniem. Natomiast drugi, pokonała liczna grupa, mieszcząc się bez kłopotu w wyznaczonym czasie. Szczegóły tego przejścia zarejestrowane programem do nawigacji GPS można zanalizować tutaj. Po pokonaniu malowniczych leśnych ścieżek, prowadzących stromo w partie grzbietowe, szlaki wchodzą w trawiaste przestrzenie rozległych polan, z których rozciągają się widoki podobne do tych z bieszczadzkich połonin. Ale co ciekawe, w skali zdecydowanie większej i na horyzoncie zamknięte niemal niezliczonymi wierzchołkami sąsiednich wzniesień i górskich pasm. Wędrujący po Wielkiej Fatrze turysta jest zatopiony w przyrodzie, będąc skutecznie odizolowanym od dobrodziejstw cywilizacji. Wyznaczone oznakowaniem szlaki turystyczne, są stosunkowo łatwe do pokonania. Trudności mogą wynikać z warunków atmosferycznych i braku schronisk, choć wariantowo można dotrzeć do Chaty pod Borisovom, z czego skorzystała grupa, która pokonała trzecią opcję wycieczki. Szlaki mniej uczęszczane są w niższych partiach pozarastane, sprawiając wrażenie terenów rzadko odwiedzanych przez człowieka. W takich miejscach nietrudno nie przyznać racji komunikatom Horskiej Sluzby, ostrzegających turystów przed możliwością spotkania z niedźwiedziem. Nie dane nam było przeżyć takich emocji. W zamian, spotkaliśmy bardzo przyjaznych Słowaków, wiodących humorystyczny spór o narodową przynależność Janosika oraz kultywujących pokoleniową tradycję Liptowian, świętujących urodziny sąsiadów. Resztę dopowiedzą fotografie, prezentowane w autorskich galeriach, do obejrzenia których zapraszam.