Rowerem do Garnka – 18.09.2016 r.

Tytuł wpisu zabrzmiał zaskakująco, niczym zaproszenie do krainy ludożerców. Na szczęście, aż tak ekscytująco nie było, ale mimo to, wycieczka zaprowadziła nas do wielu ciekawych miejsc i sprowokowała do przemyśleń. Niezrealizowany do tej pory z powodu niepogody wyjazd do Kruszyny miał stanowić część pewnej opowieści, a trasa do Garnka, stałaby się jej kontynuacją. Nic jednak złego się nie wydarzyło przez zmianę tej kolejności, pozostawiając tym samym na później pomysłodawcy „Kruszyny” spełnić swój zamiar. Wspólnym motywem dla obu wycieczek stały się dzieje rodzeństwa Reszke – wybitnych śpiewaków operowych, podziwianych na scenach dziewiętnastowiecznej Europy i Ameryki Północnej. Dzięki dostępnym w internecie publikacjom, choćby  autorstwa pana Andrzeja Siwińskiego,  zamieszczonej na stronie internetowej autora oraz Wacława Panka, mogliśmy niemal chłonąć żywą historyczną materię, dotykając pozostałych po niej śladów. Tych zaś odnaleźć niełatwo, mimo że Józefina, Jan i Edward Reszkowie w drugiej połowie dziewiętnastego wieku byli prawdziwymi gwiazdami najznamienitszych teatrów operowych. Sława szła w parze z pieniędzmi, co czyniło z nich ludzi niezwykle majętnych. Dzięki niepospolitej osobowości byli podziwiani i szanowani. W ich życiu przyszedł moment, że rodzinną Warszawę zamienili na Skrzydlów, Garnek, Borowno, Kłomnice. Tutaj postanowili znaleźć dla siebie miejsce na lata dostatniej, spokojnej starości. Taki właśnie finał powinien być nagrodą za pracę, talent i przyzwoitość. Ale czy był ?…Szary, jesienny, deszczowy dzień, jaki nam towarzyszył, prowokował do refleksji nad życiem i przemijaniem. Więc patrzę na porzucony w zdziczałym ogrodzie, niszczejący dworek Jana, w którym nigdy nie zamieszkał. Spoglądam na pusty park, gdzie niegdyś urzekał wszystkich dwór Edwarda, który spłonął wydany na pastwę sukcesorów powojennej reformy rolnej. Jego właścicielkę – wnuczkę Edwarda tzw. władza ludowa eksmitowała w ciągu godziny, z zakazem powrotu w rodzinne strony. A Józefina, mezzosopran koloraturowy ubóstwiany w Mediolanie, Paryżu, Madrycie, w pełni wielkiej kariery porzuciwszy scenę operową, po zamążpójściu decyduje poświecić się rodzinie i wychowaniu dzieci. Wcześniej, koncertując na ziemiach polskich honoraria i sowite datki przeznacza na cele charytatywne. Chciałoby się rzec wzór dla dzisiejszego świata popkultury. I Matka Polka zarazem, ale gdzie szczęście, kiedy trzeba odejść w wieku 36 lat, w kilka dni po porodzie drugiego dziecka. Deszcz raz mży, raz pada, a spod parkowej altany widać stróżówkę dawnego majątku. Jego właściciel – Edward, powrócił z wielkiego świata do swego siedliska w Garnku i tutaj dopadła go pierwsza wojna oraz choroba, którą wtedy jeszcze nie nazywano schizofrenią. Wolnej Rzeczypospolitej nie doczekał. Ot, takie refleksje o przemijaniu w słotną, wrześniową niedzielę, w którą przyszło zmierzyć się z trasą liczącą prawie 100 km, prezentowaną tutaj. Prócz tych egzystencjalnych wtrąceń, uwagę zajęły również inne ciekawostki i malownicze krajobrazy. Po drodze napotkaliśmy widokowy szlak pieszo-rowerowy z Częstochowy do Mstowa prowadzący brzegiem Warty, Sanktuarium Św. Ojca Pio na tzw. Przeprośnej Górce, Klasztor we Mstowie, cmentarz choleryczny w Wancerzowie, zespoły dworsko-pałacowe w Kłobukowicach, Skrzydlowie, Rzekach Małych, Garnku, Małusach, zabytkowy kościół w Żurawiu. Deszczowa pogoda ograniczyła możliwości dotarcia do wszystkich planowanych miejsc, ale mimo tych trudności myślę, że warto było się wybrać, zmierzyć z przeciwnościami i oddać się chwili zamyślenia o zawiłościach ludzkich losów.

garnek_2016__min

Share Button
Ten wpis został opublikowany w kategorii Sport i turystyka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.