Górski spacer na Skrzyczne – 17.11.2012 r.

Podobnie jak w latach ubiegłych, mimo późnej jesieni, udało się powędrować po górskich ścieżkach, jeszcze przed zimowymi słotami. Zaskakująco przyjazna pogoda pozwoliła posmakować piękna pejzaży zdobionych słońcem, błękitem nieba i śladami nocnego mrozu. Tym razem wybraliśmy się na szlaki, których jeszcze z grupą KKTA nie odwiedzaliśmy. Większość z nas wyruszyła z Przełęczy Salmopolskiej, by przez Malinowską Skałę, Małe Skrzyczne, Skrzyczne zejść do Buczkowic (interaktywna mapa tutaj). Ta trasa liczyła ok. 15 kilometrów i nie stawiała specjalnych wymagań (profil tutaj). Co prawda, topiąca się zamarznięta gruda, miejscami pokrywała śliskim błotem ścieżki, co szczególnie na zejściach przysparzało nieco kłopotów. Po drodze można było jednak odpocząć i zatrzymać się na posiłek w schronisku na Skrzycznem. Oczekujący większych wyzwań, wybrali dłuższe o ok. 9 km podejście na Skrzyczne,  wysiadając z autobusu w Wiśle Uzdrowisku. Dokumentację wycieczki stanowią autorskie galerie fotografii, do obejrzenia których zapraszam.

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj

Jurajski spacer – 10.11.2012 r.

Przeddzień Święta Niepodległości buduje niecodzienny klimat i prowokuje do spojrzenia wstecz. Najlepiej ku czasom, kiedy rodziła się wolna od dyktatu zaborców Polska. Wyruszając 10-tego listopada na wycieczkę po Jurze, udało się połączyć tę świąteczną refleksję, z  krajoznawczym doświadczeniem poznania ciekawego zakątka, sąsiadującego z obszarem podkrakowskich dolinek. Pierwszym przystankiem był Bydlin. Tam właśnie, nowo sformowane legiony Józefa Piłsudskiego  przeszły chrzest bojowy, znacząc krwią poległych okoliczne wzgórza. Jeszcze przed II-gą wojną, na żołnierskiej mogile wzniesiono okazały pomnik. Mimo wielu dziejowych i ideologicznych zawieruch, stoi do dzisiaj, świadcząc o patriotyzmie i cenie wolności. Ślady po bohaterach minionych pokoleń, którym winni jesteśmy pamięć i szacunek,  spotkaliśmy również  w centrum Glanowa, który był docelowym miejscem okrężnej trasy sobotniej wycieczki. Idąc główną ulicą tej miejscowości, pośród starych drzew, można dostrzec ziemiański dworek. Umieszczona przy ogrodzeniu tablica informacyjna, przypomina tragiczne, bo okupione śmiercią kilkunastu powstańców wydarzenie z 1863 roku. Tutaj również przelano krew w imię wolności Ojczyzny i tradycji ukształtowanej „wiarą ojców”.  Jeszcze jedno historyczne nawiązanie do minionych dziejów miało miejsce w Imbramowicach, gdzie 800 lat temu został wzniesiony klasztor, będący obecnie domem zakonnym SS Norbertanek. Dalej towarzyszyły nam urokliwe jurajskie krajobrazy, przetkane wilgocią mgieł, a po ich opadnięciu – jesiennymi barwami brzóz i modrzewi. Gdzieniegdzie samotne, opuszczone gospodarstwa przywoływały nostalgiczną wizję minionych epok.  Kolejny raz można było utwierdzić się w przekonaniu, że kraina wapiennych skał i łagodnych wzniesień, ciągnąca się od Krakowa niemal aż po Wieluń,  jest pełna uroczych zakątków,  interesujących  widoków zdobionych pamiątkami historii i kulturalnego dorobku ludzi ją zamieszkujących. Mimo sąsiedztwa z dużymi miejskimi aglomeracjami, nadal można tu spotkać sielskie obrazki i liczne nawiązania do miejscowej tradycji i obyczaju. Buduje to przekonanie, że wycieczka po szlakach i bezdrożach Jury nigdy nie będzie czasem straconym, o czym można się przekonać, oglądając fotografie zamieszczone w galeriach.

dol_dlubni_2012_min

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj

Jesienna wycieczka rowerowa na Rajchową Górę – 20.10.2012 r.

Kolejny dzień złotej jesieni. Ciepły i słoneczny. Czasem w środku lata, trudniej o taką oprawę dla rowerowej wycieczki. Dziś jeszcze dodatkowo barwne szaleństwo przyrody, która w tym roku tworzy niezwykle kolorowe pejzaże. Na Rajchową Górę jedziemy najkrótszą drogą, korzystając z leśnych ścieżek, ukrytych w boronowskich lasach, które ze względu na sąsiedztwo historycznej granicy rosyjsko-niemieckiej, pozostały po dziś dzień zwartym kompleksem przyrodniczym, wolnym od skutków urbanizacji i działań gospodarczych. Ich pierwotny charakter doskonale oddaje niewielki rezerwat, który jest celem wycieczki. Tutaj przyroda dyktuje swoje warunki, pozwalając sędziwym drzewom na walkę o byt, a później na powolne obumieranie. Dziewiętnastowieczne zapiski  dokumentują również istnienie w tym miejscu pustelni, w której mnich (niejaki Rajch, czyli Niemiec) służył na swój sposób Bogu i ludziom. Poza nazwą leśnej ostoi, a dziś rezerwatu i zapiskami w kronice boronowskiej parafii, żaden materialny ślad z tamtych czasów się nie zachował. Chyba, że za taki  potraktujemy dwie obok siebie biegnące ścieżki, które jeszcze do I-wszej Wojny Światowej leżały w dwóch różnych krajach i dziwne inskrypcje na pniach starych drzew. Inicjały, piktogramy i daty, mające ponad sto lat. Z liściastych lasów, wyjechaliśmy śladem niebieskiego szlaku turystycznego, do administracyjnego centrum – Boronowa. A tam, stary siedemnastowieczny kościółek zaprasza do zwiedzenia wnętrza. Zarówno bryła, jak i wyposażenie świątyni świadczą o zasobności fundatora i doniosłym znaczeniu tego miejsca. Sięgając znów do historycznych źródeł dostrzegamy sens takich zachowań. Przecież o polskość i katolicyzm trzeba była tutaj zabiegać, czasem nawet walczyć. Dlatego świątynia stoi po czterystu latach od konsekracji, w doskonałym stanie. W miejscu, gdzie ponoć w czasach przedchrześcijańskich był warowny gród, a później obronny zamek. Z Boronowa już niedaleko do domu. Choć to prawie wieczór, trudno uwierzyć, że za tydzień nastąpi zimowa zmiana czasu, a meteorolodzy straszyć będą śniegiem.

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj

Babia Góra – 13.10.2012 r.

Babia Góra – królowa Beskidów, a może jak niektórzy mawiają – mistrzyni nieprzewidywalnej pogody. Trudno w jesienny, dżdżysty poranek spodziewać się, szczególnie tutaj, że trochę wyżej uda się pokonać granicę mrocznej mgły i wkroczyć pod błękitną kopułę nieba, rozświetlonego złotą barwą popołudniowego słońca. Babia, może to ofiarować wytrwałemu turyście, bo przecież jest nieprzewidywalna. Choć góruje odkrytym wierzchołkiem ponad sąsiednimi szczytami, jej zbocza porasta w przewadze liściasty las, który jesienią, niczym barwny kobierzec, mieni się dziesiątkami odcieni żółci, czerwieni i brązu. Pośród opadłych liści, można nawet wypatrzeć leniwe o tej porze roku salamandry. Również wtedy, kiedy mgła okrywa ten górski świat, i tak pozostaje on ciekawym zakątkiem, wartym poznania jako cel pierwszych lub kolejnych już odwiedzin. Wielu z nas wędrowało po babiogórskich ścieżkach wielokrotnie, a mimo to, chętnie tutaj wracamy, gdyż zawsze bywa w tej krainie jakoś inaczej. Choćby teraz, gdy od roku można bezpiecznie przejść czerwonym szlakiem przez „osuwisko”, dochodząc do nowego budynku schroniska na Markowych Szczawinach. Stary obiekt miał inny klimat, ale nowemu nie można odmówić funkcjonalności. Ubezpieczenia na Perci Akademików również jakby solidniejsze. Może to złudzenie, lub produkt niedoskonałej pamięci. Ta zaś niezłomnie podpowiada, że na Babiej zawsze wiało. Często przeszywająco chłodnym, wilgotnym strumieniem rozpędzonego ponad dolinami powietrza. A dziś ? Na szczycie wyrosłym ponad morze pierzastych obłoków – ciepło i spokojnie. Na horyzoncie, jak z puszystej waty, wyrastają tatrzańskie turnie, a ponad nimi granatową kopułę nieba przecinają białe smugi, kreślone w korytarzach lotniczych tras. W takiej chwili nam, stojącym obok papieskiego obelisku, wieńczącego wierzchołek góry, wydaje się, jakbyśmy to właśnie my spoglądali na świat przez okienko zawieszonego ponad ziemią samolotu. Przecudny, niezapomniany widok, jaki rzadko towarzyszy górskim wycieczkom. I jak tu nie mówić, że nie ma tego złego…. Na dobre wyszło opóźnienie przyjazdu do Zawoi. Prawdopodobnie dwie godziny wcześniej wierzchołek Diablaka szczelnie skrywały chmury. Gdy na niego weszliśmy, papieski herb upamiętniający wizyty Karola Wojtyły, okazale połyskiwał w słońcu. Jakże miało być inaczej. Przecież w sobotnie popołudnie rozpoczęły się doroczne obchody  Dnia Papieskiego. W tym roku pod hasłem „ Jan Paweł II Papież Rodziny”. A pośród nas też było rodzinnie. I dosłownie i w przenośni. Wznieśliśmy się ponad chmury. Ku słońcu i ku niebu, które okazało się tak przyjazne. Niechże ta przyjaźń towarzyszy nam w kolejnych wędrówkach, które jeszcze przed nami.

babia_2012_min

Czytaj dalej

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj