Wycieczka w Wysokie Tatry – 30.06.2012 r.

Wspinaczka na Rysy, to nie tylko statystyczne wyzwanie do pokonania najwyżej wzniesionego nad poziom morza skrawka Polski. To ciekawa przygoda, pozostawiająca w pamięci niezapomniane wrażenia i niezwykłe pejzaże tatrzańskich turni. Najpełniej można zasmakować tych doświadczeń, przechodząc przez wierzchołek Rysów, po wspinaczce od Morskiego Oka, z zejściem do Szczyrbskiego Plesa. Dość długa i wymagająca trasa wynagradza wysiłek niezwykłymi pejzażami, które zmieniają się w miarę pokonywania kolejnych półek skalnych. Aż po wierzchołek, skąd spoglądamy w dół niczym krążący nad urwiskiem ptak. Później, schodząc w Mięguszowiecką Dolinę podziwiamy monumentalne, surowe ściany słowackich Wysokich Tatr. Jeżeli tylko starczy woli, zdrowia i determinacji, a lęk przed ekspozycjami nie będzie odbierał przyjemności spoglądania w niebotyczną dal, ta trasa dla koneserów górskiej turystyki jest doskonałym wyborem. I to nie tylko dla młodych, czego przykładem może być 76-letni Słowak dziarsko schodzący z nami ze szczytu. Nasi klubowicze również śmiało przyjęli to wezwanie, zdobywając Rysy w zupełnie dobrej kondycji. Były też indywidualne pomysły na zagospodarowanie jednodniowego pobytu w Tatrach ciekawą przygodą. Choćby Łukasza, który pokonał pętlę wokół Soliska i jeszcze zdążył pomknąć na Rysy, by wrócić „przed czasem” do autobusu. Interesującą propozycją było także przejście przez Szpiglasową Przełęcz w drodze z Doliny Pięciu Stawów do Morskiego Oka. Jak widać będzie co wspominać, a już teraz można obejrzeć zdjęcia przygotowane przez uczestników wycieczki, zamieszczone w autorskich galeriach oraz film autorstwa R. Bisia.

rysy_2012_min Czytaj dalej

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj

Rajd rowerowy : Panki – Przystajń ; 10.06.2012 r.

Lokalna Grupa Działania „ZIELONY WIERZCHOŁEK ŚLĄSKA” zorganizowała 10 czerwca kolejną wycieczkę rowerową, prowadzącą tym razem turystycznymi ścieżkami gmin Panki i Przystajń. Liczna frekwencja była dowodem zainteresowania taką formułą rekreacji i wyrazem aprobaty dla działań LGD. Nie sposób było nie dostrzec, jak wysiłek organizacyjny owocuje ciekawym przekazem, opisującym wydarzenia historyczne istotne dla lokalnej społeczności i miejsca naznaczone pamięcią, a czasem również legendą. Poznajemy, tak jak biografię Henryka Kluby z ostatniej wycieczki, sylwetki ludzi pochodzących z odwiedzanych miejscowości. Znanych i uznanych w obszarze zawodowych dokonań. Niemal dotykamy wojennych pamiątek, pochylając się nad mogiłami poległych, czy zaglądając w mroczną czeluść bunkrów. To żywa i piękna opowieść o przeszłości ziemi i ludziach, którzy przez lata trudzili się nad jej owocnym zagospodarowaniem. Wznosili młyny, cegielnie, uruchamiali kuźnice. Dziś wędrujemy śladami ich dziedzictwa. Słuchając opowieści Bogusia podziwiamy wytrwałość i przedsiębiorczość minionych pokoleń. Ale to nie wszystko, bo przecież wokół otacza nas piękna przyroda. Z bogactwem zielni pól i mrokiem cienistych lasów. A tam, w leśnej głuszy  – rezerwat, kilkaset lat temu będący książęcym zwierzyńcem. Zaglądamy w jego zakamarki, odnajdując ślady wiekowej puszczy. I tak, niby banalne miejsca stają się turystycznymi atrakcjami. Gdyby organizatorzy rajdu nas tutaj nie zaprosili, nadal byłyby to tylko mało znaczące punkty na mapach, albo co więcej, szara otchłań niewiedzy. Dzięki nim, możemy po raz wtóry tu zagościć. Mamy już mapy i folder, a można ponadto ze strony internetowej LGD oraz Częstochowskiego Forum Rowerowego (folder, mapa, ślad dla gps-ów ) pozyskać więcej szczegółów. Ich przygotowanie kosztuje wiele pracy i wymaga wiedzy, ale nagrodą jak zawsze są słowa uznania i zadowolenie, które jakże często można ujrzeć na twarzach rowerzystów, ot choćby na fotkach zamieszczonych w galerii oraz na filmie autorstwa Robetra Bisia.

lgd_panki-przyst_2012_min

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj

Spacer na Wielką Raczę – 9.06.2012 r.

Miał być spacer po Beskidach i generalnie tak było. Z tym, że trochę pod górę, trochę z góry, a za chwilę znów utrwalanie wcześniej zebranych umiejętności. Gdyby nie błoto zalegające na ścieżkach i ograniczona mgłą widoczność, wycieczka miałaby znacznie przyjemniejszy klimat. Jednak pogodę trzeba polubić taką jaka jest i pamiętać, że jednak Beskidy są najpiękniejsze jesienią i w pierwsze ciepłe wiosenne dni. Tym niemniej, tak jak każdy pobyt w górach i ten przyniósł wiele przyjemności i doświadczeń. Z tych ostatnich warto zapamiętać dość nietypowe oznaczenie szlaku na leżącym w rowie sporym pniu ściętego drzewa. Niby swym widokiem dawał pewność turystom o właściwym wyborze ścieżki. Niby, bo gdy był malowany, drzewo stało kilkadziesiąt metrów wyżej, a po ścięciu stoczyło się na skraj leżącej w dole drogi, czyniąc zamęt i wywołując dezinformację. Ślepa wiara i zdawałoby się intuicja podpowiadająca, że wygodna droga na pewno prowadzi do jednego z ważniejszych w tym rejonie turystycznych obiektów (Krzyż Milenijny na Bendoszcze), nie były w tym wypadku dobrymi doradcami. Jaki to miało skutek, można zobaczyć, obserwując na mapie ślad przejścia, zarejestrowany przez urządzenie nawigujące. W tym wypadku, to właśnie jemu i technice należało zaufać. Więc było trochę emocji, a pod koniec, już z Wielkiej Raczy – nawet sporo ciekawych widoków rozległych beskidzkich panoram. Wierząc zatem GPS-owi,  przeszliśmy trochę błądząc, z uwzględnieniem niwelacji wzniesień wzniesień – 29,7 km, przy sumie podejść – 2 065 m. Wycieczkę rozpoczęliśmy w Rycerce Dolnej (557 m. npm), wędrując przez Praszywkę, Bendoszkę, Przegibek, Banię, Javorinę, Wielką Raczę (1 239 m. npm na platformie widokowej), a kończąc w Rycerce Górnej Kolonii (profil trasy tutaj). To trochę statystyki, a reszta do utrwalenia wspomnień pozostaje w pięciu galeriach fotografii, do obejrzenia których zapraszam w imieniu ich autorów.

wielka_racza_2012_min

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj

Wycieczka rowerowa do krainy rododendronów – 3.06.2012 r.

Od wielu lat, naznaczonych rowerowymi wycieczkami, odwiedzamy w porze kwitnienia rododendronów przepiękną ostoję tych kwiatów, ukrytą w kochcickich lasach. Podobnie jak przed rokiem, połączyliśmy naszą wizytę w uroczysku Brzoza, ze Świętem Kwitnącego Różanecznika, zorganizowanym w pobliskich Pawełkach. Wracając odwiedziliśmy park pałacowy w Kochcicach, bo jakże pominąć to miejsce, wędrując śladami historycznego gospodarza tego zakątka – hrabiego Ludwika von Ballestrema. To dzięki jego troskliwości i gospodarności zawdzięczamy coroczne wizyty w rezerwacie. To właśnie jemu jesteśmy również winni poświadczyć prawdę historyczną, która zadaje kłam fałszywej propagandzie epoki komunizmu, przypisującej hrabiemu niegodziwości i rozpasanie pruskich grafów. Ludwik Karol wyrósł w atmosferze szacunku dla narodu Polskiego i jego tradycji. Jego ojciec Franciszek, jako członek parlamentu Niemieckiej Rzeszy, ubiegał się o przyznanie praw dla polskiej mniejszości. On zaś cenił nade wszystko uczciwość i sprawiedliwość, kierując się moralnym kodeksem katolickiego Zakonu Maltańskiego, którego był bezhabitowym „rycerzem”. W imię tych zasad, w pierwszej kolejności myślał o człowieku i służył pomocą ludziom, a dopiero później dbał o pomnażaniu materialnych dóbr. Dlatego dom dla wdów po zatrudnionych w majątku robotnikach rolnych, powstał dożo wcześniej niż istniejący do dzisiaj kochcicki pałac. Hrabia był zawsze wierny swoim zasadom. Takim wspomina go ostatni stangret Roman Olczyk, który odwoził hrabiego na stację kolejową w Kochanowicach, w przeddzień zajęcia pałacu przez Armię Czerwoną. Najcenniejszym dla niego przedmiotem była wówczas pierwszokomunijna świeca, a spoglądając po raz ostatni na swój majątek wyraził życzenie, by mógł z pożytkiem służyć ludziom, gdyż on przeczuwa, że już tutaj nie wróci. Hrabia się nie mylił. Spoczął w roku 1957 w mogile pod dębami, w zakątku klasztornego ogrodu Braci Maltańskich we Freiburgu. Nie było mu dane doczekać planowanego testamentem pochówku w ulubionym, myśliwskim kościółku, który jego staraniem powstał w Śródlesiu – na Brzozie. Kościółek po wielu perypetiach doczekał naszych czasów i stoi w Pawełkach, a po Ludwiku Ballestremie pozostały wspomnienia i pamięć. Ciepło serc i modlitwa za jego duszę. Czy to pod kościelną belką wyznaczającą miejsce na grób, czy na rododendronowym uroczysku, które tak kochał.

rododendrony_2012_minDziękuję Marzenie Koza za sprostowanie zamieszczonej przeze mnie informacji o miejscu pochówku hrabiego Ballestrema. Grób nie znajduje się we Freiburgu jak podają niektóre źródła, a w miejscowości Köfering koło Ratyzbony, co poświadczają ciekawe wspomnienia pani Julii, do obejrzenia których autorka sprostowania gorąco zaprasza.

Opublikowano KKTA z euronet.net.pl, Starsze wpisy | Skomentuj